środa, 23 października 2013

Rozdział dziewietnasty

Magda



muzyka

Dni po powrocie z Dominikany mijają bardzo szybko.Jest juz połowa maja, a za tydzień wielki ślub państwa Kosoków.Jak przystało na wzorową starszą,pomagam pannie młodej w przygotowaniach.Co w jej stanie niestety nie jest łatwe.Kaśce nic sie nie podoba,cały czas jest marudna,a kwaśną minę zajada czekoladowymi batonikami
-Kaśka do porodu bedziesz wielka jak titanic-mówię próbując przywołać przyjaciółkę do porządku
-to będę-wywraca oczami co doprowadza mnie do szewskiej pasji- nic mi nie wolno,a z resztą to nie moja wina że dziecku potrzeba dużo słodkości-teraz to ja wywracam oczami na słowa mojej przyjaciółki.Ta to zawsze znajdzie jakieś wytłumaczenie.Słysze dźwiek przychodzącego sms-a i wyciagam telefon z torebki.Odblokowuję klawiaturę i serce zaczyna mi mocniej bić bo na wyświetlaczu pojawia się to magiczne imię <<Zbyszek>> po chwili wahania odczytuję
" Proszę Cie,spotkaj się ze mną. Będę na Ciebie czekać o 20 w parku."
Zamykam oczy i próbuję złapać oddech.Gdy się uspokajam widzę, jak moja przyjaciółka patrzy na mnie w półuśmiechu.
-To on?-pyta chociaż po jej twarzy widzę, że doskonale wie że to Zbyszek
-tak-mamroczę
-kochasz go?
-tak..
-to mu to w końcu powiedz
-nie. Bo widzisz to jest tak jak z zakupami, widzisz wymarzoną rzecz na wystawie, a wiesz że Cię na nią nie stać.
-ale wiesz że on tez będzie na slubie
-wiem.
Dalszą część popołudnia spędzam z Kaśką na zakupach.Teraz stoję na parkingu kolo parku i zastanawiam sie czy tam pójść. Jest 18.45 dzień nie był spec­jalnie ciepły, ale ciepły na ty­le, abym mogła zre­zyg­no­wać z płaszcza. Słońce tyl­ko od cza­su do cza­su le­niwie zaglądało zza chmur. Na szczęście nie było deszczu, dzięki te­mu mogłam wyjść na je­den z moich ulu­bionych, długich, wiosennych spa­cerów. Przez pe­wien czas chodziłam bez sen­su, szu­kając miej­sca, gdzie mogłabym usiąść, po­myśleć, nie mi­jać dziesiątek ludzi. Od­na­lazłam ławkę, która była uk­ry­ta między żywopłotem. Po­myślałam, że to miej­sce może być dla mnie ideal­ne. Dłuższą chwilę miałam fak­tycznie tyl­ko dla siebie. Dwa ra­zy ktoś przeszedł przede mną, właści­wie wca­le nie zdając so­bie spra­wy z te­go, że tam sie­dzę. Wreszcie jed­nak ktoś się zja­wił. Po dru­giej stro­nie małego skwe­ru, po środ­ku które­go stała fon­tanna, na ław­ce usiadła star­sza ko­bieta. Nie ro­biła nic kon­kret­ne­go, po pros­tu sie­działa i oglądała stru­gi wo­dy wy­latujące w górę z pomp fon­tanny. Była wręcz za­pat­rzo­na, zu­pełnie, jak ja przed chwilą. Właśnie, zu­pełnie jak ja. Wte­dy na­padły mnie myśli, których tak niena­widziła. Czym różniłam się od tej ko­biety? Wiekiem, niczym in­nym. Obie były w par­ku, obie ob­serwo­wały wodę, obie były sa­me. To os­tatnie zas­mu­ciło mnie naj­bar­dziej. Na łzy nie mu­siałam cze­kać długo. Płakałam, myśląc o tym, co będzie, jeśli da­ne jest jej być w przyszłości sta­ruszką, która na wiosenne spa­cery chodzi do par­ku sa­ma? I jak bar­dzo niep­rzy­jem­nym uczu­ciem jest to, że prze­cież mam niewiele lat, a już jestem w nim sa­ma? Wstałam, bo im dłużej sie­działam na brązo­wej ław­ce, tym bar­dziej na­rażałam się na to, że ktoś za­pyta, dlacze­go płacze, a co miałabym ni­by od­po­wie­dzieć? Życie nie idzie po mojej myśli już od ja­kiegoś cza­su. Sa­ma nie wie­działam, czy de­cyz­je, które podjęłam, były dob­re, czy jed­nak nie? W tym mo­men­cie wca­le mnie to nie ob­chodziło. Szłam, poz­wa­lałam łzą cieknąć po moich moc­no zaróżowionych po­liczkach, a myślom błądzić. Pot­rze­bowałam cze­goś, co by mnie us­po­koiło. Nie mogłam jed­nak przy­pom­nieć so­bie, co to ta­kiego. Wcześniej miałam te­go pod dos­tatkiem, byłam pew­na, tyl­ko co to było? Łzy nie przes­ta­wały cieknąć, z każdą ko­lejną sta­wałam się co­raz smut­niej­sza, co­raz bar­dziej za­gubiona, co­raz mniej­sza, co­raz szar­sza, co­raz sa­mot­niej­sza. Szłam po­woli, mi­mo że tak bar­dzo chciałam zna­leźć się już między czte­rema ściana­mi, w swoim łóżku. Z każdym kro­kiem jed­nak lek­ko się us­po­kajałam. Gdzieś między ko­lej­ny­mi ławkami i drzewami,byłam coraz bardziej spokojna.Wsiadłam do samochodu i odjeżdzam,nie mogłam się z nim spotkać, nie potrafiłam.

Zbyszek

muzyka

Znów nie mógł zasnąć.
I znów ta myśl, i to uczu­cie, że nie ma jej obok. Ten smak, gorzki, gorzki żal, jeszcze gor­szy od wyrzutów su­mienia, od za­dane­go roz­cza­rowa­nia.
Nie przyszła.
Ale czy mogłaby przyjść?
Tak po pros­tu, bez py­tań, ocze­kiwań i wa­hań. Bez za­waha­nia. Bez pre­ten­sji. Bez wyrzutów su­mienia. Bez te­go spoj­rze­nia, które wy­raża dużo więcej niż tyl­ko czys­te emoc­je. Bez myśli, planów i wspom­nień. Bez ub­ra­nia.
Na­ga i czys­ta, i wol­na, roz­marzo­na i słod­ka, wol­na, nies­krępo­wana, wol­na.

Tęsknił za nią taką. Właśnie taką.


Nie. To, co było między mną a nią, nie jest skończo­ne. Przy­naj­mniej nie dla mnie. I nig­dy nie będzie. I nie chodzi już o słod­ki za­pach trus­kawki, którym zaw­sze prze­siąknięte były jej ra­miona, nie chodzi o włosy fa­lowa­ne jak naj­piękniej­sza ma­tema­tyczna pa­rabo­la. Choć jej ser­ce nie jest moje, to za­biłby (się) za nie. Wte­dy tym bar­dziej. I to wszys­tko nie gaśnie. Nie gaśnie czer­wo­na lam­pka, którą po­winienem był wyłączać na noc, kiedy to z bra­ku cier­pli­wości wy­rywa so­bie włosy z głowy. . By­le mnie zauważyła, wróciła. Niepełna, ale żeby była, tak po pros­tu. Na chwilę. Jak te­raz je­go roz­darte ser­ce, tak wcześniej jej roz­darte... lecz nie na dwo­je. A na­wet jeśli, to obie połówki na­leżą i na­leżały do jed­ne­go, in­ne­go, które­go tak bar­dzo niena­widzi... właśnie... dlacze­go? "Kur­wa, nic nie bo­li tak jak spóźnienie" zro­zumiałem to zbyt późno..

czwartek, 10 października 2013

Rozdział osiemnasty

Siedzę.. myślę.. czuję.. Nie chcę czuć.. uczu­cia, tak strasznie bolą. Ra­nią, roz­wa­lają nasz piękny świat od środ­ka, tak że zos­tają tyl­ko ruiny... Pat­rzysz na to i nie możesz nic po­radzić. Chcesz, żeby tak się nie działo. Krzyczysz na cały głos: „Ohh! Ja­ka jes­tem szczęśli­wa, po­pat­rzcie na mnie.! Niczym się nie przej­muję.. !”. A tak na prawdę, tak na prawdę cicho płaczesz w kon­cie i masz nadzieję że nikt się nie do­wie o tym. Co dzien­nie pat­rzysz, jak twój ko­loro­wy świat, staję szarą rzeczy­wis­tością. Usiłujesz coś zmienić, coś ura­tować, ale tak na prawdę wiesz, że nie masz na to wpływu... Jes­teś bezradna.. Załamuję Cię ta świado­mość. Kur­czysz się i chcesz uciec od te­go uczu­cia, od bez­radności..

MUZYKA

Ide ulicą, jest noc. Ciem­na noc, którą tak bar­dzo kocham,. Noc... Noc jest ta­ka piękna, przysłania świat, szarą rzeczy­wis­tość. Widzę ko­loro­we neony, przys­ta­je, pat­rze się na nie, podzi­wiam je... Hip­no­tyzują mnie swo­ja niez­wykłością. Za­mykam oczy, a słona kro­pel­ka spływa mi po po­liczku. Ścieram ją szyb­ko, za­nim ktoś to zauważy. Orien­tu­je się, że dałam się po­nieść uczu­ciu. Wsta­je i ide przed siebie. Chce uciec, od te­go. Bieg­nę ile sił, chce być jak naj­szyb­ciej u siebie w po­koju. Chce uciec do swo­jego wyima­gino­wane­go świata, w którym jes­tem bez­pie­czna. Kładę się na łóżku i za­mykam oczy. Sta­ram się myśleć o niczym, o pus­tce. Nie wychodzi  to. Czu­je do siebie wściekłość, że za każdym ra­zem, gdy przy­mykam oczy widzie je­go uśmiech. Ten je­go piękny uśmiech, który tak bar­dzo kocham. Na­bieram po­wiet­rza i po­woli wy­puszczam, chce się us­po­koić. Wspom­nienia za­lewają mnie, niczym górski po­tok. Chce ob­ro­nić się przed ni­mi, ale nie mam dość siły. Jes­tem bezsil­na. Jes­tem słaba. Co­raz bar­dziej na siebie zła, włączam ulu­bioną piosenkę i za­mykam oczy. Na­dal widzię je­go twarz, ale te­raz próbu­je sku­pić się na słowach piosen­ki. Odpływam...
 I tak mi minął wieczór świetowania zwycięstwa. Uciekłam z sali pod pretekstem bólu głowy.Nie potrafiłam zmierzyć się z rzeczywistością, Bartmanem,jego słowami, wzrokiem i ze swoimi uczuciami do niego.Nig­dy nie po­myślałabym, że można tak kochać. Przyp­ra­wia mnie to wręcz o śmiech, bo nie wierzę, nie pot­ra­fię wyob­ra­zić so­bie jak bar­dzo wiel­ka może być miłość ... Uczu­cie, które jeszcze do niedaw­na widziałam tyl­ko na kar­tce pa­pieru, a które dziś czuję w ser­cu. Jest wspa­niałe, ale jed­nocześnie ta­jem­nicze i może na­wet prze­rażające, mało wytłumaczal­ne.


MUZYKA

dwa tygodnie później
Ostatni dzień prawie dwutygodniowych wakacji z Alkiem na Dominikanie. Leżę na leżaku przy plaży i kolejny dzień udaję że nic się nie stało, że nic sie nie wydarzyło, że to mi sie tylko śniło. Tak jest lepiej, bezpieczniej . Próbuje o tym nie myśleć, zapomnieć jego słowa, które mimo wszystko słyszę w głowie.
-o czym znowu myślisz?-słyszę głos Alka za moimi plecami
-o niczym tak po prostu marze- uśmiecham się i podnoszę wzrok na niego
-jasne-mamrocze pod nosem-wiem o wszystkim-kontynuje i wpycha się do mnie na leżak- myślisz o Bartmanie-patrzę na niego i nie wiem co powiedzieć, więc czekam na jego dalsze słowa,ale żadno z nas nic nie mówi tylko patrzymy na przypływ oceanu.Po chwili wstaje i próbuje zmienić temat.
-idziemy popływać?-łapie mnie za nadgarstek
-nie zmieniaj tematu, porozmawiaj ze mną-stoje nad nim i nie wiem co powiedzieć, nie wiem co chce usłyszeć- Magda- wstaje - wiem że dalej kochasz tego buca, wiem że o nim myślisz,że za nim tęsknisz,wiem to wszystko bo widzę jak się męczysz, ale ja...-chyba wiem co chce powiedzieć,odwracam wzrok,ale łapie mnie za twarz i zaczyna całować-zakochałem się w Tobie -opiera swoje czoło o moje a ja nie potrafię mu powiedziec tego samego, zamykam oczy i zaczynam płakać, on widząc to zaczyna mnie przytulać-przepraszam-mówię rycząc jak głupia-ale ja nie potrafię, nie umiem odpowiedzieć Ci tego samego bo tego nie czuję.Lubię Cię i w jakiś sposób kocham ale jak brata a nie kogoś więcej, przepraszam.




------
Witam:) wróciłam i mam nadzieję że tym razem uda mi się "to coś" dokończyć;)
trzymajcie za mnie kciuki a tym razem zostawiam Wam coś do poczytania( krótkie bo krótkie ale zawsze coś) mam nadzieje że nie dałyście sobie spokoju i wierzyłayście we mnie:) zostawiajcie komentarze to motywuje:)

środa, 22 maja 2013

Rozdział siedemnasty

-zaczekaj- zrzucam z siebie przyjmującego,wstając i siadając na brzegu łóżka.Próbuję złapac oddech,przyjmujący siada obok mnie-nie powinniśmy-wzdycham- nie chcę zaczynać kolejnej znajomości od pójścia do lóżka,przepraszam-Patrzę na Alka, uśmiecha się, obejmuje mnie i caluje w czoło
-chyba masz rację-uśmiecha się
-zgłodniałam a Ty?
-mam wielką ochotę na budyń-popatrzyłam na niego i zaczęliśmy się śmiać.



Muzyka
Gdy z Two­jego życia ‘znika’ ktoś, do ko­go byłeś tak bar­dzo przyz­wycza­jony i tak bar­dzo z nim zżyty, na początku czu­jesz się jak gdy­by Twój świat mo­men­talnie runął. Wszys­tko na­biera sza­rawych ko­lorów. Z dnia na dzień co­raz bar­dziej pogrążasz się w tym psychicznym dołku. Szu­kasz no­wych wrażeń, po­padasz w nałogi i całymi dniami roz­myślasz o tym, co źle zro­biłaś i dlacze­go to przyt­ra­fiło się właśnie To­bie. Ty­powe. Z cza­sem dochodzisz jed­nak do pew­nych wniosków. Uświada­miasz so­bie, że świat to nie tyl­ko ta jed­na oso­ba. Mi­mo te­go, że wciąż budząc się widzisz jego twarz, zaczy­nasz szu­kać ko­goś zastępcze­go. Mi­mo te­go, że jeszcze niedaw­no mówiłaś, że po ewen­tual­nym roz­sta­niu będziesz uni­kała związków. Na początku po­jawia się coś w rodza­ju ‘moralnego ka­ca’, bo gdzieś w głębi ser­ca na­dal czu­jesz się w ja­kiś sposób zo­bowiąza­na. Dziw­ne? Nor­malne. Wciąż kochasz. Nie ma dnia by nie przy­woływać wspom­nień. Gdy­byś miała na to wpływ, wiesz, że bez zas­ta­nowienia wszys­tko byś wy­mazała. Jed­nak to nie wyjście. W ten sposób po­kazu­jesz, ja­kim jes­teś tchórzem. Bo prze­cież nie pot­ra­fisz zmie­rzyć się z włas­ny­mi słabościami.
Minął kolejny miesiąc, jest już kwiecień.Chłopakom z Resovii nie udało się zakończyć rywalizacji w Rzeszowie i pojechali walczyć w Kędzierzynie.Dzisiaj po pracy jedziemy z Kaśka  i Iwoną wspierać ich na hali.Ja będę kibicować Alkowi, tak jemu.Ale nie,nie jesteśmy razem.Kolegujemy się i wspieramy jak przyjaciele.Pomaga zapomnieć mi o Bartmanie.Właśnie Zbyszek, nic sie nie zmieniło, jak to mówi Kaśka dalej jest skończonym pacanem.Widzieliśmy sie jakieś dwa tygodnie temu na imprezie u Ignaczaków, na którą poszłam z Achremem.Nie odzywał sie do mnie, tylko mierzył tym swoim wzrokiem.

Dojeżdzamy własnie do Kędzierzyna do hotelu Villa Vanilia gdzie mamy rezerwacje.Stajemy na wolnym miejscu parkingowym i wypakowujemy nasze walizki.Chodziaż przyjechałyśmy na dwa dni i większość tego czasu spędzimy w hotelu i na hali zabrałysmy mnóstwo rzeczy.Przygotowałyśmy specjalne ubrania i planszę która będzie wspierac zespół.Wchodzimy do hotelu, na dole czeka na nas już Krzysiek, Kosok i Achrem.
-cześć-podchodze do przyjmującego i całuje Go w policzek
-cześć piekna, jak podróż?
-długa ale to jak zwykle wina kierowcy-pokazuje palcem na Kaskę która się obuża
-jasne, jak przesiadłysmy się też nie lepiej jechałas-pokazuje jeżyk i zaczyna się smiać
-oh to już nie moja wina tylko innych kierowców, którzy się wlokął-podchodzi do Nas Iwona
-idziemy?-pyta i pokazuje karty do pokoju- mamy pokój na tym samym pietrze co chłopaki-uśmiechneła się
Po rozpakowaniu się postanowilismy iśc z chłopakami na miasto coś zjeść i pozwiedzać.Wychodzimy z pokoju i zmierzamy do windy Iwona z Krzyśkiem z przodu o czymś rozmawiają, dochodzimy do windy.Drzwi się otwierają a za nich wychodzi Bartman .Zatrzymuje się i przygląda się Nam, patrzę na niego i wiem że dalej coś do niego czuje.Alek obejmuje mnie a ja spuszczam głowę zatrzymując wzrok na podłodze.Udaję, udaję szczęśliwą ale wiem że bez niego nie będę szczęśliwa.Wchodzimy do windy i stoję twarzą w twarz z mężczyzną mojego życia, ale wiem że Jego oczy to już nie moje okno na świat.Drzwi się zamykają a ja ostatkami sił próbuję się nie rozpłakać.

Czwarty set 23 do 19 dla Nas.Po przerwie Fonteles posyła piłkę w siatkę.Już bardzo blisko jesteśmy zwycięstwa.Od pewnego czasu na stojąco kibicujemy, ściskam kciuki za Alka i chłopaków.Achrem na zagrywce, nie ryzykuje i posyła piłkę flotem.Przyjmuje Gacek wystawia Zagumny,Fonteles blokowany ale piłka przeszła na naszą stronę.Wystawia Igła i jest kontra,Zbyszek trafia w boisko. 24 do 19.Jeszcze tylko jeden punkt,jeden i kolejny rok będziemy mistrzami Polski.Alek idzie kolejny raz na zagrywkę, spogląda na mnie uśmiechnięty.Podrzuca piłkę, uderza i mamy koniec meczu mistrzem zostaje Resovia.Rzucam się na dziewczyny i czuję jak łzy płyną mi po policzku
-wygrali-krzyczy Kaśka-patrzę na nią i tylko uśmiecham się przez łzy szczęścia.
-chodzcie do chłopaków-mówi i ciągnie Nas Iwona

Muzyka

Wchodzimy na płytę boiska i zaczynamy świętować z nimi zwycięstwo.Wszyscy skaczą i każdy z każdym przytula się do siebie.Przechodzę z rąk do rąk, każdego przytulając i gratulując.Próbuję znaleźć Alka gdy nagle przede mną staje Bartman
-cześć-mówię nieśmiało-niezły mecz
-cześć-odpowiada ze swoim zawadiackim uśmiechem-niezłe nogi-no tak typowy facet.Wystarczy nałożyć obcisłe spodnie i każdy jest Twój.Uśmiecham się na te słowa i mierzymy się wzrokiem.Przytulam się z nim,potajemnie wdychając jego zapach.
-będę przy Tobie, zawsze możesz na mnie liczyć-mówiąc to odchodzę
-hej,Magda-odwracam się na jego wołanie-to Ty
-co? pytam ze śmiecham, on podchodzi do mnie
-kiedy spełniają się moje marzenia chciałbym mnieć przy sobie ...Ciebie... to Ty Magda-na jego słowa automatycznie cofam się do tyłu

Zbyszek
-będę przy Tobie, zawsze możesz na mnie liczyć-gdy słyszę te słowa przypomina mi się gdy odwoziłem ją z klubu do domu pijaną
-hej,Magda-odwraca się na moje wołanie-to Ty
-co? pyta ze śmiecham,  podchodzę do niej
-kiedy spełniają się moje marzenia chciałbym mnieć przy sobie ...Ciebie... to Ty Magda-na moje słowa cofa się do tyłu. W tym momencie podchodzi do niej Achrem i zaczyna ją przytulać.Patrzy na mnie zaszklonymi oczami a ja stoję jak wryty.


------------------
witajcie! wiem, przepraszam:((( nie było mnie ponad miesiac ale niestety obowiązki, szkoła praca juwenalia:) i tak wyszło ale obiecuję że postaram się to nadrobić;) wiem że ten rozdział jest krótki ale uwierzcie mi zaciełam się w jednym miejscu i nie umiałam nic z siebie wykrzesać, próbowałam cos wymyślić ale to nie pomogło, myślałam już nawet nad zawieszeniem bloga ale zmieniłam koncepcję i może uda mi się to "coś" dokończyć:) postaram się nadrobić rozdziały bo chciałabym to do końca czerwca skończyć ale zobaczymy jak to wyjdzie;) postaram się w najbliższym czasie nadrobic zaległości na Waszych blogach:) buziaki:****

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział szesnasty

Miałaś tak kiedyś, że budziłaś się ra­no i wy­powiadałaś czy­jeś imię z nadzieją na miły dzień, a nag­le po­bud­ka ! to nie będzie dob­ry dzień, bo tej oso­by w Twoim życiu już nie ma, odeszła, zos­ta­wiła Cię, tak nag­le bez wy­jaśnień i zni­ka uśmiech z twarzy i chce Ci się płakać, ale już na­wet na to nie masz siły, ręce już opadły, nie wiesz już czy są ja­kieś szan­se na to, ze ta oso­ba do Ciebie wróci? W końcu wsta­jesz, wszys­tko wygląda sza­ro tak bez sen­su zas­ta­nawiasz się po co wstałaś, po co się obudziłaś, po co jest ten ko­lej­ny dzień. Ale wsta­jesz.. i przeżywasz ko­lej­ny cho­ler­nie pus­ty dzień. Idziesz do pracy, na­wet się uśmie­chasz - grasz! bo jeszcze po­myślą, że użalasz się nad sobą.. Bo ile moz­na przeżywać roz­sta­nie, no nie? Z każdą czyn­nością łapiesz za­wie­sze­nie, bo wspo­minasz wspólne chwi­le. Uśmie­chasz się z myślą. 'kur­de,żałos­na jes­tem' po czym myślisz ' nie.. ja po pros­tu za nim tęsknię..' sa­ma się już gu­bisz w tym wszys­tkim.. Nad­chodzi wieczór, bie­rzesz prysznic, godzi­na 21 a Ty myślisz.. ' chy­ba się dziś wcześniej położę spać..' ( a to nic no­wego od kil­ku ty­god­ni to ro­bisz) Dlacze­go ? Bo w no­cy nie myślisz o tym tak świado­mie. Budzisz się i wszys­tko się pow­tarza. A Ty Tyl­ko chcesz by godzi­ny by dni mi­jały szyb­ciej, prze­cież po ja­kimś cza­sie za­pom­nisz, praw­da? Pra­wda?! A może też On się po ja­kimś cza­sie odez­wie, może to wszys­tko wróci? Ta­ka cichut­ka nadzieja..
Przez nastepny miesiąc wydawało mi się że żyję za karę.Nienawidziłam poranków,przypominały mi, że noc ma swój koniec i trzeba znowu radzić sobie z myślami.
Prawie każdy wieczór spędzałam w czyimś towarzystwie.Przede wszystkim  Kaśka a nawet czasami z Kosokiem który jak się o wszystkim dowiedział to od tamtego czasu nie odzywają się ze Zbyszkiem.Iwona też starała się wyciągnąć mnie na miasto albo do nich,żebym tylko nie siedziała sama.Monika po kilka razy dziennie wydzwaniała do mnie upewniając się że wszystko w porządku,przyjechała nawet na weekend,bo podobno miała dość Michała, ale coś mi się wydajee że to był tylko pretekst.Próbowała namówić mnie na tydzień w Jastrzębiu,ale nie miałam ani ochoty ani potrzeby uciekać.Zbyszka od tamtego dnia nie widziałam, nie dzwonił nie pisał, tak jakbysmy się nigdy nie znali.Zniknął jakby go w ogóle nie było.Zaczynam sie zastanawiać czy nie całowałam się z powietrzem, czy za rękę nie złapał mnie wiatr, a oddech na moich plecach nie zostawił pociąg.
Po tym miesiącu udawania szczęścia i płakania w każdym miejscu gdy byłam sama już przestałam się smucić,ale to nie dlatego,że się pogodziłam.Po prostu zabrakło mi łez.Myślę że zawsze będzie dla mnie ważny.Nie chodzi o to że nigdy już nikogo nie pokocham i nie będę potrafiła być szczęśliwa, ale nie wymaże z serca tamtego fragmentu życia z Nim. Czasami będę siadać z kubkiem herbat i przypominać sobie Jego, Jego uśmiech,Jego słowa to jak bardzo Go kocham i to jak bardzo mnie zranił.Nie zapomnę też tych chwil w których sprawił że byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.Był dla mnie zbyt ważny,żebym mogła wyrzucić Go z głowy.
Przychodzi moment kiedy stajesz zaciągasz ręczny w swoim życiu bierzesz głęboki oddech i uważnie czytasz drogowskazy-kolejne kierunki, znaki, drogi,którymi mozesz podązyć, a w głębi coś pęka, bo jedyne co wydaje się na tą chwilę właściwe to cofnięcie się, ruszenie wstecz-do tych uśmiechów, do każdej z tych rozmów, do obietnic, które nie zostały dopełnione, do słów do Jego głosu, dotyku, ciepła, Jego oddechu.Stoisz ze wspomnieniem zapewnień że zasłogujesz na kogoś lepszego, podczas kiedy serce wali jak oszalałe o żebra wygłaszając swoje racje z przypomnieniem że On był wszystkim.


Passenger - Golden Leaves

What's left to say when every word's been spoken
What's left to see when our eyes won't open
What's left to do when we've lost all hope and
What's left to break when our hearts are broken

Jest 13 lutego, wieczór.Siedzę w domu z lampką wina i czekam na Kaśkę.Jutro walentynki które spędzę samotnie.Nienawidzę ich,przypominają zapomniane słowa i to jak bardzo jestem samotna.
Po chwili słyszę dźwięk drzwonka wstaję i idę otworzyć.Moim oczom ukazuje się zupełnie ktoś inny.
-Cześć- mówi Zbyszek i uśmiecha sie niepewnie-mogę wejść?
Stoję jak wryta, nie wiem co robić.Przyglądam mu się i próbuję wyczytać z jego twarzy po co przyszedł.Nie odpowiadam, otwieram mu szerzej drzwi, aby mógł wejść.Idę do pokoju, słyszę jak zamyka drzwi i robi to co ja.Siada na drugim końcu kanapy i przygląda mi się.Biorę łyk wina i bawię się szkłęm.
-przyszedłem porozmawiać-podnoszę głowę i patrzę na niego-chciałem Cie przeprosić-ohhhho czyżby kogoś męczyły wyrzuty sumienia? nie mówię nic tylko czekam na jego dalsze słowa
-wiem że w jakiś sposób Cię zraniłem, ale nie taka była umowa-przełyka ślinę-tęsknię za Tobą i chciałem się dowiedzieć czy już przeszła Ci miłość-biorę kolejny łyk wina, przełykając jak ogień, łzy napływają mi do oczu bo chyba wiem co chce powiedzieć
-bo jak tak to może dalej zostaniemy przyjaciółmi?-nalewam szybko kolejną lampkę i równie szybko ją wypijam.Patrzę na niego prawie przez mgłę
-tak możemy-mówię przez zaciśnięte zęby-jeśli wymażesz z mojego serca każdy dotyk, przytulenie, pocałunek.Jeśli z mojego serca wyrzucisz miłość do Ciebie.Inaczej to nie będzie przyjaźń.Z każdym podaniem ręki, przyjacielskim objęciem będzie stało wspomnienie i nadzieja że może jeszcze coś z tego będzie-łzy zaczęły lecić mi z oczu,wstałam i wyszłam do kuchni.Bartman siedział jak strzelony piorunem.Po chwili słyszałam jak wychodzi, nawet się nie pożegnał, po co tu wogóle przyszedł? Stęsknił się, kurwa za moją dupą, a nie za mną.Twierdził że jest przyjacielem.. do czasu, aż wyjasniłam mu iż przyjaźń nie polega na tym że jedno ucieka gdy drugie go potrzebuje.Wtedy zniknął, już chyba na zawsze, a ja nie poczułam straty.Odniosłam tylko wrażenie że nigdy go tak na prawdę nie było.

Macy Gray - I Try
I try to say goodbye and I choke
Try to walk away and I stumble


 ***
Jadę do Magdy, bo obiecałam jej że będę po 19.Jesst już około 20 więc mam nadzieję, że nie wkurzy się o moje spóźnienie.Parkuję na wolnym miejscu i z małymi problemami wysiadam z samochodu.Idę do jej klatki i gdy mam już wpisuwać kod ktoś z niej wychodzi, mało co mnie nie taranując.Obracam się i własnym oczom nie wierzę.
-Zbyszek?-mówię zdziwiona
-cześć-odpowiada nie w humorze wkładając ręce do kurtki
-cześć, co Ty tu robisz? Byłeś u Magdy?
-byłem ale to chyba był błąd
-błąd?-mówię jeszcze bardziej zdziwiona
-tak-po chwili ciszy dodaje-zakochała się we mnie, a ja chce być tylko jej przyjacielem.
-od seksu-dadaję za niego, a on patrzy na mnie jak na ducha
-wiesz co Ci powiem-nabieram powietrza-nigdy o niej nie zapomnisz.W każdej kolejnej kobiecie będziesz szukał jej zapachu,smaku, jej głosu, jej spojrzenia.Jej uległości i jej nieobliczalnonej radości.Wspaniałych kobiet jej niewiele.Na pewno spotkasz je na swojej drodze.Ale nie będą takie jak ona, bo ona jest wyjątkowa.I wiesz co Ci powiem? Palant z Ciebie i ogromny dupek- odwróciłam się, wpisałam kod i szybko weszłam do klatki, zostawiając tak tego idiotę.

***
Siedzę w kuchni i płaczę wlewając w siebie wino.Chcę, żeby mi przeszło.Mam dość palpitacji serca na dźwięk Jego imienia, nie zniosę już tych bezdechów, kiedy przypominam sobie wspólne chwilę.Nie chce więcej płakać.Chcę po prostu zapomnieć, że Go kocham.W końcu ile razy można czyjeś serce przepuszczać przez magiel? Mimo że wiele przeszłam,żadne z moich doświadczeń mnie nie zahartowało.Czułam się przeraźliwie krucha, jakby można było mnie zniszczyć, jednym słowem.Kolejny raz przystawiam do ust butelkę wina i słyszę otwierające się drzwi.Do mojego mieszkania wpadła, tak wpadła Kaśka odrazu kierując się do kuchni
-wstawaj- podchodzi do mnie i szarpie mnie za ramię-widziałam na dole tego patafiana.
Wstaję, ale mam ochotę dalej siąść i płakać
-co chciał? Dalej seksu po przyjacielsku?-nie odpowiadam tylko kiwam głową i znowu moczę usta w winie.Kaśka zbiera mi butelkę, odstawiając ją na blat mebli.
-chodź do pokoju-idę grzecznie tak jak chce, siadam na kanapie i podkulam nogi do klatki piersiowej.Kaśka siada obok mnie i zdejmuje płaszcz.
-Jak się czujesz?-pyta
-a jak ma się czuć człowiek, któremu pęka serce?-patrzę na nią-nic, zupełnie nic.Przecież żyję, piję, jem, biorę prysznic, czasami nawet się uśmiecham.Z tym, że każda z tych czynności nie ma najmniejszego sensu, rozumiesz?
-rozumiem-odpowiada po chwili-zapomnisz zobaczysz z przeszłością nalezy się rozstać.Nie dlatego że była zła lecz dlatego, że jest martwa.
-zapomnę o tym, będę żyć normalnie, obiecuję.Dam radę tylko jeszcze nie teraz.

Kaśka nie posiadziała u mnie długo, musiała po 21 jechać do domu.Obiecałam jej że będę sie trzymać.Po zamknięciu za nią drzwi postanowiłam że nadszedł czas na zmiany.Zaczynam się w tym wszystkim dusić, a w taki sposób nigdy nie będę szczęśliwa.Idę do pokoju i wyciągam sukienkę z szafy.Robię szybko makijaż i wychodzę z domu.Po 22 jestem już pod klubem.Wchodzę i odrazu zmierzam do baru, zamawiajam drinka.Wypijam go do dna rozglądając się po sali pełnej ludzi.Gestem ręki zamawiam kolejnego drinka.Siadając na krześle barowym podchodzi do mnie jakiś gość
-gdzie byłaś całe moje zycie?-patrzę na niego, mierząc go od góry do dołu
-ukrywałam się przed Tobą-barman podaje mi kolejnego drinka,wypijam połowe, a mój adorator zniknął.No cóż szkoda.Siedzę dalej przy barze wystukując rytm muzyki lewą nogą.Po kilku minutach kolejny próbuje swoich sił
-wytłumacz mi jak to jest, że zaciągam się Tobą, chociaż wcale nie palę.
-spierdalaj-odpowiadam przez zaciśnięte zęby.Dopijam drinka i idę tańczyć.Procenty dają o sobie znac, bo wiruje mi w głowie.Zaczynam się śmiać, bo alkohol przyniósł mi ukojenie.Przestałam myśleć.Ocieram się o jakiś mężczyzn, a gdy zaczynają ze mną tańczyć,olewam ich.Po jakimś czasie idę znowu do baru,zamawiam kolejną porcję zapomnienia.Czekając na drinka znowu ktoś do mnie podchodzi
-co tak piękna dama robi tutaj sama?-już mam coś odpowiedzieć, gdy orientuję się że to Achrem
-cześć-odpowiadam uśmiechając się-relaksuje się, a Ty?
-powiedzmy ze też,mogę?-pyta wskazując na krzesło stojące obok
-tak jasne siadaj
Po dwóch godzinach picia z nim przy barze,już mam dość.
-to mówisz że on Cię rzucił?-pyta upewniając się przyjmujący
-tak,rzucił bo go pokochałam
-mnie Olka też rzuciła
-wiem, mówiłeś a pamięć mam mimo wszystko dobrą.
-Madzia?-bełkocze-jak się nazywa to uczucie w głowie, uczucie tęsknego żalu, że rzeczy są takie jakie są?
-chyba smutek, a teraz...-mówię podnosząc kieliszek
-jestem zasmutkowany-wypija ze mną płyn

Grubo po 2 wracamy z Achremem do domu, gdy jesteśmy pod moim blokiem zapraszam go na kolejnego drinka.To bardzo sympatyczny człowiek i świetnie mi się z nim gada, a pije jeszcze lepiej.Siedzimy u mnie na kanapie i dopijamy butelkę wódki
-już chyba zapomniałam jak to jest..
-co takiego?
-jak to jest być tak beztrosko i cholernie szczęśliwą.
Patrzymy na siebie w ciszy i nagle zaczynamy się całować. Odsuwam się od jego ust żeby siąść mu na kolanach
-przepraszam za tan nudny wieczór, straszna ze mnie nudziara
-oj straszna-odpowiada uśmiechając się
Zaczynamy dalej się całować,ściągając z siebie ubrania.Dzięki obecności Achrema zapomniałam, a wódka tej nocy była jak tlen, znów można było oddychać.


Witam:) Przepraszam za ten straszny rozdział;/ ale był pisany wczoraj w pociągu relacja Lublin-Rzeszów:) obiecuję że nastepny będzie lepszy:) Jak tam zadowolone z dzisiejszego zwycięstwa Resovii? Bo ja baaaardzooo:D aż gardło mnie boli:) współczuję wszystkim którzy czekali w nocy na bilety;/ Tak jak pisałam pod wczesniejszym postem powoli zbliżamy się do końca.Wyliczyłam że rozdziałów będzie 25 więc już bliżej niż dalej:) Co do mojego drugiego bloga (którego już załozyłam w lutym) szczerze powiem że nie wiem co z nim;/ muszę sie zebrać i jakoś ogarnąć moje wcześniejsze zapiski;/ ale nie wiem czy coś z tego będzie. :) Do następnego - M:)

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział piętnasty

Nie mogłam spać.Spojrzałam na zegarek,jest 3.46, słyszę przekręcający się klucz w zamku.Odwróciłam się szybko na bok tyłem do drzwi.Słyszę jak rozbiera się z kurtki i z trudnością ściąga buty.Otwiera drzwi do mojego pokoju i słyszę jak ściąga resztę rzeczy, które lądują na podłodze.Kładzie się obok mnie,wtula się brzuchem w moje plecy i całuje w ramie,ja udaję że śpię.Po chwili czuję że zasnął,powoli wstaję żeby go nie obudzić,zabieram telefon z szafki nocnej i po cichu wychodzę.Kładę się u niego w pokoju nastawiając budzik w telefonie na 8.Nadal z cięzkim sercem kładę się i natychmiast zasypiam w głęboki lecz niespokojny sen. Wstaję grubo przed budzikiem, idę do łazienki i biorę szybki prysznic.Ubieram się w cokolwiek i szybko wychodzę z mieszkania żeby nie spotkać się z Bartmanem.Wsiadam do swojego samochodu i jadę przed siebie.


http://www.youtube.com/watch?v=r9p1G1orJm0


Ląduję w parku na ławce.Siedzę z podkulonymi nogami pod szyją a łzy spływają mi po policzku.Dusząc się płaczem zrozumiałam że wciąż mi na nim zalezy.Pomimo tego wszystkiego co mi zrobił i powiedział.Pomimo tego że mnie skrzywdził.Wycieram rękawem bluzy policzki z łez i słyszę czyjś głos,podnoszę głowę i widzę starszą kobietę która siada na mojej ławce.
-kiedy płaczesz z braku drugiej osoby,pomyśl czy warto czy ona też płacze za Toba tak samo kiedy Ciebie przy niej nie ma.Płacz za tych, którzy naprawdę na to zasługują, inaczej szkoda Twoich łez-patrzę na nią i odpowiadam zaciągając nosem
-chyba nie warto ale zawsze się płacze, gdy się kocha.. nie uważa Pani?
Milczymy patrząc przed siebie.Nagle kobieta przerywa ciszę
-zdradział Cię?
-nie -odpowiadam ze spokojem,zaciągam sie powietrzem i zaczynam jej wszystko opowiadać.Z każdym słowem robi mi się lżej,chyba tego potrzebowałam - a teraz opowiadam Pani o sobie chociaż wcale Pani nie znam
-od tego kochana się zaczyna, ja ze swoim Kaziem przespałam sie na 3 randce i w tamtych czasach wyszłam na puszczalską- zaczyna się śmiać-i wiesz co? tak się z nim puszczałam przez 60 lat-śmiejemy sie razem-i nagle umarł-potrzasa głową- jaka ja byłam wściekła na niego i zła, odszedł nie pytając mnie o zdanie,zawsze o wszystko,o wszystko mnie pytał,stary osioł-widzę jak łzy spływają jej po policzku-kochany osioł-wyciera policzki-chciałabym tylko przy nim poleżeć-chwila ciszy i kobieta patrzy na mnie-powinnaś byc teraz z tym swoim siatkarzem a nie ze stara babą która się rozsypuje,porozmawiaj z nim i powiedz co czujesz, jak odejdzie nie był Ciebie wart.
Siedzę jeszczę chwilę z Panią Basią,bardzo dobrze mi się z nią rozmawiać.To wspaniała i mądra kobieta.Żegnam się z nią i wracam do samochodu zostawionego na parkingu.Wsiadam do niego i wyciągam z torebki telefon.Zastaję w nim trzy informacje.Jest 12.45, 12 nieodebranych wiadomości i trzy wiadomości tekstowe.Otwieram nieodebrane połączenia- 7 razy dzwonił Zbyszek, 4 razy Kaska i raz Monika.To samo robię z wiadomościami. Dwie wiadomości są od Zbyszka
"gdzie jesteś?"   i  "zadzwoń!"
Trzecia wiadomość jest od Kaski z informacją że się martwi.Wybieram numer do przyjaciółki i oddzwaniam.
-no wkońcu , co się z  Tobą dzieje?-wita mnie przyjaciółka
-przepraszam byłam w parku
-gdzie? to nie mogłaś przyjechać do mnie, tylko marznąć?
-nie chciałam Cię budzić i przeszkadzać
-Ty nigdy nie przeszkadzasz, jedziesz teraz do domu?
-nie wiem, chyba nie chcę jeszcze tam wracać
-to przyjedź do mnie, czekam- i rozłączyła się

Pomyślałam chwilę czy to na pewno dobry pomysł,włączyłam radio i postanowiłam pojechać do przyjaciółki.Po 15 minutach parkuje pod jej blokiem.Szybko wpisuję kod do klatki i za chwilę dzwonię do jej drzwi.Otwiera mi Grzesiek
-cześć-mówie niepewnie
-cześć-otwiera mi szerzej drzwi bym mogła wejść i całuje w policzek-ja już uciekam więc będziecie mogły sobie spokojnie poplotkować, Kaśka jest w kuchni-nie odpowiedziałam mu tylko ide do przyjaciółki
-cześć kochana-usmiecham się do niej i całuję w policzek
-cześć,on juz idzie więc sie nie przejmuj-powiedziała ciszej
-on nic nie wie?-upewniam się
-oczywiście że nie-uśmiecha sie jak by była dumna że nie wypaplała mu

Kosok tak jak obiecał zaraz się zmył.Siedzimy u niej w salonie i pijemy herbatę.Dopiero teraz czuję jak zmarzłam.
-rozmawiałaś z nim?-pyta mnie przyjaciólka biorąc łyk herbaty
-nie-odpowiadam i robię to samo-wyszłam zanim się jeszcze obudził, czasami trzeba niektóre rzeczy przemilczej np to że go kocham
-co Ty wygadujesz? musisz z nim porozmawiać, dowiedziec sie co on czuje i powiedzieć ze go kochasz.Faceci to głupi naród który sam sie nie domysli.
-nie mogę-westchnęłam- nie, ja nie potrafię i nie chcę.A jak go stracę?Nie chce tego
-to będziesz całe zycie udawać i kochac go potajemnie, żeby tylko go nie stracić? Magda tak się nie da

Bałam się cierpienia, straty, rozstania.Oczywiście wszystko to w miłości jest nieuniknione, więc wiedziałam na co się piszę.Jedynym sposobem ,żeby się tego ustrzec ,było w ogóle na tę drogę nie wkraczać.Żeby nie cierpieć,tzreba wyrzec się miłości.Mogłam wcześniej sie na to zdecydować, teraz juz za późno bo w duchu płaczę rzewnymi łzami z powodu tej miłości.
-powiem mu ale jeszcze nie dzisiaj-Kaska tylko westchnęła i przewróciła oczami
Spojrzałam na zegarek który wskazywał już 18.Chyba pora wracać do domu i zmierzyć się z rzeczywistością.Wstaję i żegnam się z przyjaciółką.
-Kochana ja juz uciekam a Ty trzymaj sie i pilnuj dziecka-całuję ją na pozegnanie w policzek i dotykam już widocznego brzuszka
-pilnuję pilnuję-uśmiecha sie i gładzi brzuch-cały czas z nim chodzę

Opuszczam mieszkanie Kaśki i po 20 minutach powolnej jazdy parkuję pod swoim blokiem.Nie wysiadam, zaglądam przez przednią szybę czy Zbyszek jest w domu.Zapalone jest światło w salonie,oddycham głęboko i przez myśl mi chodzi że powinnam uciec.Otwieram schowek  w samochodzie i szukam paczki LM,znajduję tylko jednego pognieconego papierosa, na szczęście nie jest połamany.Odpalam go i głęboko się zaciągam

http://www.youtube.com/watch?v=bgLOreeGJps

Gaszę wypalony niedopałek,zamykam samochód i stoję patrząc w oknosalonu-Magda bądz odważna i tam idź-powtarzam sobie w duchu.Zachłysnęłam się zimnym styczniowym powietrzem i udałam sie do klatki.Po chwili stałam przed drzwiami własnego mieszkania.Zastanawiałam się czy na pewno dobrze robię,wsadziłam klucz w zamek i przekręciłam.Otworzyłam powoli drzwi i weszłam do ciepłego pomieszczenia.Ściagam płaszcz, a Zbyszek wpadł do przedpokoju jak burza
-gdzie Ty byłaś?-pyta z wyrzutami skierowałam wzrok na niego.Stoi z rękami załozonymi na klatkę piersiową i wzrokiem jak bym kogoś zabiła
-nie mieście-odpowiadam spokojnie zdejmując buty
-aha, na mieście-powtarza moje słowa z ironią-a nie mogłaś zostawić kartki?albo potem zadzwonić-patrze na niego i odwracam sie do niego plecami nie odpowiadając.Ide do kuchni, słyszę że idzie za mną
-dlaczego wczoraj wyszłas od Ignaczaków nie mówiąc mi ?-nalewam wody do czajnika i zapalam kuchenkę
-nie mogłam Cię znaleść, a z resztą muszę Ci sie ze wszystkiego tłumaczyc?-mówię to nadal spokojna, aż sama sie sobie dziwię.
-a dlaczego wyszłaś, stało sie coś?Przecież dobrze się bawiłaś-masz rację Batman tylko Ty to zepsułeś
-czemu myślisz że cos się stało?-odwracam się do niego i patrzę w jego oczy
-bo w nocy płakałaś
-dlaczego tak sądzisz-pytam pewnia że mi tego nie udowodni
-bo na podłodze w sypialni lezy masa zuzytych chusteczek,które są porozrzucane,oczy masz napuchniete a w nocy słuchałaś muzyki bo Twoj iPad leży na łóżku-o kurde zapomniałam o chusteczkach
-chusteczki bo miałam katar, a muzyka bo nie mogłam spać-odwracam się szybko do czajnika który zaczyna gwizdać.Zalewam kubek gorącą wodą i idę do sypialni.Bartman coś jeszcze gada ale go nie słucham.Zamykam mi drzwi przed nosem i siadam na parapecie.Zbyszek nie odpuszcza wchodzi do pokoju i staje obok mnie
-Magda co się dzieje?
-nic-odpowiadam patrzac w okno
-nie kłam,przecież widzę-odwracam się do niego i czuję ze to ten moment, moment na całą prawdę
-chcesz wiedzieć?-pytam cicho,prawie szepcząc pod nosem
-tak
-chyba trochę za bardzo Cię lubie i chyba trochę za bardzo mi na Tobie zależy-Bartman robi krok w tył
-słucham?-pyta jak by nie zrozumiał tych słów
-kocham Cię-stoi, nie odpowiada tylko patrzy na mnie.Po chwili robi krok w tył gdy wstaję z parapetu
-Magda-mówi niepewnie-nie taki był układ
-wiem-czuję jak łzy napływają mi do oczu-ale nic nia to poradzę,zakochałam się-Zbyszek kręci głową jak by chciał tego nie słyszeć
-nie, nie możesz, nie powinnaś.Ja nic do Ciebie nie czuję oprócz przyjaźni to był tylko seks-nie hamowałam łez,spływały niczym krople potu,które spływaja po ciele.Każdym słowem kaleczy moje serce ,jak ostry nóż który przeszywa ciało i sprawia,że czuję tak ogromny ból,jak by ktos rozdzierał mi serce... nie, nie na pół lecz na tysiące drobnych części...
-chyba będzie lepiej jak sie wyprowadzę-wypowiadając te słowa wyszedł, usiadłam na podłodze dalej płacząc.Słyszałam jak sie pakuje, wstałam i wycierajac łzy poszłam do niego.Stał przy szafie pakując w pospiechu swoje rzeczy
-jak tak zdecydowałeś-pokazuję ręką na jego walizki-to chciałam się z Tobą pozegnać.Nie mam siły już kochać za dwoje, udawać że mnie nie ranisz i wierzyć w to ze zacznie Ci na mnie zależeć
-Magda kiedyś Ci mówiłem co sądzę o uczuciach.Było dobrze jak było a jak zrobi się z tego obowiazek to przestanie mi sie podobać bo..
-przestań!-krzyknęłam-teraz udowadniasz mi że byłam dla Ciebie zabawką i...
-nie byłaś zabawką
-to kurwa kim? dziewczyną do towarzystwa,potrzebną na jakis czas? Do cholery człowieku massz 26 lat a zachowujesz sie jak dziecko.Wiesz jak ja sie teraz czuję?
-zrozum że..
-nie przerywaj mi! wiem, wiem że jest Ci to obojętne, co czuję, bo Ty przecież nie masz uczuć, nie potrafisz kochać, a pozwoliłeś żebym ja pokochała Ciebie.Zyj sobie dalej sam, miej tę swoją kochaną wolność
-taki widocznie juz jestem-mówi spokojnie zasuwając walizkę
-wiec zyczę Ci szczęścia i powodzenia i mam tylko nadzieję że któregoś dnia zatęsknisz za mną tak jak ja tęsknic będę bo Ciebie kocham
-i to jest najgorsze, bo mimo wszystko nigdy nie chciałem Cie zranic.Mogę Ci czegoś życzyć?-podchodzi z torbą i walizka do mnie
-tak, bym szybko zapomniała..
-o mnie?
-nie. Ciebie będę pamietać, zapomniec chcę uczucie którym Cie darzę-po czym podchodze do niego i całuję go po raz ostatni, aby dobrze zapamietać smak jego słodkich ust.Poszłam do swojego pokoju, siadłam na parapecie z kubkiem jeszcze ciepłej herbaty.Słyszałam jak odkłada klucze na komodę i wychodzi.Został mi tylko rozmazany tuch i drżące ręce z których wypada swiat.A przede mną cięzkie dni w których muszę nauczyc się zyć bez niego...

-------------------
witam:) dodaje rozdział wcześniej bo niestety nie będę mogła w weekend :)
I jak sie podoba? spodziewałyście się tego? :) Uprzedzam że już jesteśmy coraz bliżej końca;) Chociaż jeszcze troszeczke Was pomeczę;)
Co do pogody to moja reakcja jest taka
juz mam dość! nawet nie patrze na pogode którą zapowiadają, bo i tak w to nie wierzę... oby tylko do maja ta zima odpuściła bo inaczej wyjeżdzam z tego kraju:)
 Trzymajcie z mnie kciuki bo jutro i w niedzielę pilnuje dwóch urwisów(synowie koleżanki) mam nadzieję że przezyję i spotkamy się za tydzień z następnym rozdziałem:) pozdrawiam Was wierne czytelniczki:) Wasza M ! buziaaaki:***


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział czternasty

Święta z rodziną Zbyszka to był najlepszy pomysł na jaki wpadł od poczatku naszej znajomości.Bardzo miło będę wspominać te kilka dni spędzonych w Krakowie.A w małej Mai zakochałam sie chyba ze wzajemnością.Dziewczynka nie opuszczała mnie na krok.Wszystko ja musiałam z nią robić.Zbyszek sie ze mnie śmiał, że dosypałam jej czegoś do picia i dlatego tak mnie polubiła.Oczywiście musiałam jej obiecać że prezent od niej, który dostałam pod choinkę zawiśnie w moim mieszkaniu.
Siedzimy w samochodzi wracając do Rzeszowa, do codzienności.Naszczęście jeszcze trzy dni wolnego.Z moich myśli wyrywa mnie Zbyszek zadając pytanie:
-było aż takźle?
-było cudownie,dziekuję Ci
-a tak się broniła, jak bym chciał Cię wrzucić lwom na pożarcie-zaczął się śmiać a mi przypomniały się moje mysli jak tam wchodziłam.I dokładnie tak się wtedy czułam, a tu taka niespodzianka.
-przed wyjazdem dzwonił Krzysiek z pytaniem czy na pewno przychodzimy -spojrzał na mnie-potwierdziłem
-to dobrze
-chyba po raz pierwszy zgadzasz sie ze mną nie sprzeczając się-spojrzałam na niego i przewróciłam oczami widząc jego radość z tego powodu.

http://www.youtube.com/watch?v=bMJkddvJ4L4


Doba w Rzeszowie minęła Nam bardzo szybko, głównie na przygotowaniach do sylwestra.Teraz siedzę już wyszykowana na kanapie czekając na Zbyszka, który jak zwykle dłużej ode mnie układa włosy. Ubrałam sie w małą czarną, buty na koturnie, włosy rozpuściłam i wyprostowałam.Spoglądam na zegarek i jest już po 19.
-Zbyszek pośpiesz się-krzyczę z salonu
-no już jestem gotowy, co się drzesz- odpowiedział wychodząc już z łazienki
-wkońcu-wstałam z kanapy-idę do kuchni po sałetkę i ciasto a Ty weź alkohol
-tak jest-zasalutował jak w wojsku

Po ok 30 minutach byliśmy już pod domem Ignaczaków.Światła porozświetlane były prawie w każdym oknie a na dworze drzewka świeciły światełkami.Koło domu stało mnóstwo samochodów, pewnie wszyscy już są:
-zrobimy wejście smoka-powiedziałam patrząc na Bartmana przez którego jak zwykle sie spóźniamy
-i o to chodziło,wejście gwiazd
-chyba gwiazdy-Bartman spojrzał na mnie ze smieję sie z niego- chodźmy gwiazdeczko

Gdy dochodzilismy do drzwi wyskoczył Igła
-wkońcu, ile można na Was czekać?-uścisnął dłoń Zbyszka, a mnie pocałował na przywitanie - wchodźcie
W mieszkaniu było kilku chłopaków z reprezentacji i z chłopaki z klubu.Gdy rozebrałam się z płaszcza zaniosłam sałatkę i ciasto pani domu-Iwonie
-cześć,przyniosłam prowiant
-o hej-ucałowała mnie-dzieki że zaproponowałaś, trochę mniej roboty-usmiechnęła się
-idz do salonu,ja zaraz przyjdę
-pomogę Ci, co mam robić?
-to pokrój swoje ciasto
-pokroiłam w domu
-o jezu istny anioł-zaczęła się śmiać-to chodźmy do salonu

W salonie było mnóstwo osób, znalazłam Zbyszka na drugim końcu pomieszczenia ,który rozmawiał z Kubą Jaroszem i Michałem Kubiakiem.Jeszcze nie miałam okazji poznać najlepszego przyjaciela Bartmana.Ale muszę przyznać że jest bardzo przystojny, szczególnie w tej fioletowej koszuli.Podeszłam do szafki z alkoholem i zrobiłam sobie drinka.Usiadłam koło Kaśki na kanapie, która rozmawiała z Iwoną i dziewczyną Kubiaka -Moniką.
-cześć- ucałowałam przyjaciółkę i podałam rękę Monice-jestem Magda, miło mi
-Monika,dziewczyna Zbyszka?
-raczej koleżanka- uśmiechnęłyśmy się do siebie
-jak kochanie minęły Ci świeta? co tam słychać w naszej rodzinnej okolicy?-zapytała Kaśka
-Yyy.. nie wiem..-powiedziałam uśmiechając sie-byłam w Krakowie
-w Krakowie?-zapytała zdziwiona- ze Zbyszkiem?!
Widziałam jak dziewczyny patrzyły na mnie pytająco,czekając na moje wyjasnienia.
-spędziłam z nim świeta, to coś dziwnego?
-nie-odpowiedziały prawie razem

Porozmawiałam trochę z Moniką i muszę przyznać że to na prawdę bardzo miła dziewczyna,wcalę sie nie dziwię że Michał tak długo z nią jest. W międzyczasie poznałam też jego i nawet zatańczylismy kilka tańców.Michał bardzo dobrze tańczy,chyba nawet lepiej niż Zbyszek.Szalelismy na prowizorycznym parkiecie wymieniając się ze Zbyszkiem który tańczył z Moniką.Po kilku szybszych nie miałam już siły i opadłam na kanapę popijając kolejnego drinka.Obok mnie usiadła Monika
-o matko mam już dość-wysapała pokazując swojemu chłopakowi że zatańczy później.
-ja też, muszę odpocząć
-ide chyba się dotlenic-pokazując cudzysłów palcami - idziesz ze mną?
-a chętnie tylko pójdę po płaszcz
Ubrałyśmy się i wyszłyśmy na wielki taras.Ostatnia noc grudnia była nawet łaskawie ciepła,można było pokusić się o  spacer, bez obawy że po 15 minutach nabawi się człowiek 3 st. odmrożenia
-ale tu cicho-zamknęłam oczy i delektowałam się spokojem jaki panował na zewnątrz
-zapalisz?-zapytała częstując mnie papierosami
Spojrzałam na nią i przez szybę chciałam zlokalizować Bartmana w środku.Gdy zobaczyłam że pije z Igłą i resztą chłopaków to byłam pewna, że mnie nie przyłapie
-a chętnie, dzieki
-boisz się Zbyszka?-zapytała rozbawiona
-raczej wolę unikać jego zrzędzenia-przewróciłam teatralnie oczami i zaczęłyśmy się smiać
-wiem że to nie moja sprawa ale uważaj na niego
-dlaczego? - zapytałam zdziwiona
-ja wiem jaki on potrafi być czarujący,kochany i wszystkie inne nany ale to też doskonały kłamczuch i symulant.Mówię Ci to bo polubiłam Cię i uważam że nie jest Ciebie wart.Przepraszam za szczerość-zaczęłam się śmiać, ale to był bardziej śmiech przez strach że to co Monika powiedziała może okazać się prawdą
-dzięki, ale my jesteśmy tylko przyjaciółmi
-taa przyjaciele, ja widzę że dla Ciebie to nie tylko przyjaciel
-słucham?-zapytałam już bardziej nie miło
-widzę jak na  niego patrzysz, jak  śmiejesz się z każdego jego słowa, to wszystko widać
-ale co takiego-udawałam głupią
-widać że go kochasz
Wmurowało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć.Stałam i patrzyłam na nią
-nie martw sie faceci tego nie dostrzegają, to tylko my kobiety to wyczuwamy
-proszę Cie nie mów nikomu, nawet Michałowi
-no jasne-uśmiechnęła się-szczególnie jemu
-dzięki
-i pamietaj że jak by kiedyś coś się stało to zawsze mozesz na mnie liczyc
-dzięki, ale obym nie musiała korzystać

Wróliłysmy z Moniką do środka i jakby nigdy nic bawiłyśmy sie dalej.Tańczyłam już chyba ze wszystkimi mężczyznami w tym domu.Moje nogi również odczuwały już zmęczenie a było dopiero za dwadzieścia dwunasta. Igła oczywiście zarządził że życzenia złożymy sobie na dworze oglądając fajerwerki.Wszyscy jak jeden mąż wyszliśmy na dwór zaczęło sie odliczanie
5.... 4....-krzyczeliśmy- 3.... 2..... 1..
Szczęśliwego Nowego Roku
Na niebie rozpłysły fajerwerki, a pomiędzy nami harmider związany ze składaniem zyczeń
-tu jesteś-podszedł Zbyszek-maleńka życzę Ci samych sukcesów, radości, zdrowia i dobrego seksu-powiedział już nieźle wstawiony
-ja Tobie też zyczę duzo zdrowia i zero kontuzji i zeby ten rok był o wiele lepszy od poprzedniego i miłości -dodałam
-ja się nie zakochuje a z reszta po co mi miłość jak mam Ciebie-zaczął mnie całować, oderwałam sie od niego
-to kim dla Ciebie jestem?-zapytałam
-przyjaciółką-usmiechnął się trzymając w dłoni mój policzek i gładząc mnie kciukiem
-czyli nie kochasz mnie?-mówiłam już ze łzami w oczach?
-nie, znaczy tak, jak siostrę z którą mi dobrze w łóżku i zyciu-zaczął znowu mnie całować, ale nie oddawałam pocałunku.Stałam tam jak wmurowana. Nie potrzebował pistoletu by mnie zabić, wystarczyło, że odpowiednio dobrał słowa.Napłynęły mi łzy do oczu, a Bartman dalej mnie całował.Chciałam stamtąd uciec, rozpłakać sie i być jak najdalej od niego.Monika miała rację, gdy mnie ostrzegała nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak szybko się o tym przekonam, ze jestem dla niego tylko zabawką

http://www.youtube.com/watch?v=qfYQgyLAAM0



Nie wytrzymałam, uciekłam i zamknęłam sie w łazience.Odruchowo tona łez poleciała mi po policzku,czułam jak moje serce cholernie piecze.Usiadłam na zimnych płytkach ,wytarłam łzy,niepotrzebnie kolejna partia łze wylała się z moich oczu w niespełna sekundę.Nie potrafiłam nad sobą zapanować.Jaka ja jestem żałosna jak mogłam pozwolić żeby on stał sie częścią mojego swiata i to akurat tą bez której jego reszta nie potrafi normalnie funkcjonować.Słyszę jak ktoś łapie za klamkę i puka
-zajete-krzyczę przez łzy
-Magda?- to Iwona - mogę? - otwieram jej drzwi i dalej siadam na zimnych płytkach
-co się stało?-Iwona szybko siada przy mnie.Nic nie odpowiadam , nie mogłam i nie potrafiłam powiedzieć dlaczego płaczę.Iwona wstaje i wychodzi a za chwile przychodzi z Kaśką i Moniką.Moja przyjaciółka siada przy mnie przytulając mnie do swojej szyi.
-co się stało?
-on mnie nie kocha-wyszlochałam zachodząc sie płaczem
-kto? Bartman?-zapytała głaszcząc mnie po plecach-kiwnełam tylko głowa,nie miałam siły wymówić jego imienia.
-ale skąd wiesz?-zapytała Iwona-oderwałam sie od Kaśki,znalazłam czystą chusteczkę na podłodze i wysmarkałam noc
-złożyłam mu zyczenia i życzyłam miłości a on na to że się nie zakochuje i po co mu miłośc jak ma mnie, jestem dla niego tylko laską do pierdolenia, kurwa ale jestem głupia
-przestań tak mówić-krzyknęła Monika-nie jesteś.To on jest głupi,głupim dupkiem
-Magda musisz mu powiedzieć co czujesz
-nie mogę
-mozesz i musisz, a dzisiaj możesz zostac u Nas-powiedziała Iwona
-nie, wróce do domu nie będę psuc Wam sylwestra
-przestań nie będziesz wracać w takim stanie do domu
-spacer dobrze mi zrobi muszę to wszystko przemyśleć
-nie ma mowy nie puszczę Cie samej w nocy-odezwała sie Kaśka-odwiozę Cię do domu
-dobra, ale musze sie pożegnać  i powiedzieć coś Bartmanowi
-nic nie powiesz, po prostu wyjdziesz-jak zawsze doskonała rada  Kaśki, na nia zawsze mogę liczyć
-Iwonko dasz mi jakiś krem do demakijażu?
-jasne-odsunęła szufladę-tu masz płatki kosmetyczne i płyn a jak chcesz sie podmalowac to tu jest kosmetyczka

Stałam przed lustrem, a dziewczyny siedziały na wannie i dyskutowały o tym co sie stało.Chciało mi się dalej płakać, ale nie mogłam pozwolić sobie na kolejną słabą chwilę,musiałam iść się pożegnać
-najpierws traci sie głowę, potem cnotę, a na końcu złudzenie o prawdziwej miłości-westchnęła Kaska,spojrzałam na nią
-mogę się pod tym podpisać tylko u mnie najpierw była "cnota" a potem głowa.

Gdy skończyłam się doprowadzać do pożądku poszłyśmy do salonu gdzie towarzystwo w najlepsze bawiło sie dalej.Nigdzie nie znalazłam Zbyszka więc pozegnałam sie szybko ze wszystkimi i uciekłam stamtad.Droga do domu zajeła nam niecałe 30 minut, gdy podlechałysmy pod klatke odpiełam pasy i pożegnałam sie z Kaską.Otworzyłam drzwi,chcąc wysiąść poczułam na swoim przedramieniu dłoń przyjaciółki odwróciłam sie do niej
-musisz go wyrzucic z mieszkania
-wiem, ale chyba nie potrafię
-i bedziesz udawać że nic sie nie stało? nie możesz tak zyć
-wiem ale za bardzo go kocham żeby go stracić-Kaśka już nic nie odpowiedziała patrzyła na mnie smutnymi oczami. Wysiadłam i szybka znalazłam się w swoim mieszkaniu. Przebrałam się w piżamę, zrobiłam sobie drinka i usiadłam na parapecie.
kiedyś ktoś mnie zapytał : Co dla ciebie w życiu jest najtrudniejsze?Odpowiedzialam , że nie wiem.Że chyba nie ma takiej rzeczy. Teraz juz umiem odpowiedziec na to pytanie. Gdy dziś mnie zapytacie Co jest dla mnie najtrudniejsze, odpowiem :
-Najtrudniej w życiu patrzeć jest w oczy ukochanej osoby i widzieć pustkę. Zupełne nic. Obojętność , zero tęsknoty. Najtrudniej czuć że się ją kocha cała sobą i wiedzieć że bez niej nie można żyć ale ona bez ciebie jest szczęśliwa. Najtrudniej kochac bez wzajemności...


----------------------------------------------

Troszę spóźnionę ale świata jeszcze są;) chciałam Wam zyczy niech zajączki i barany spełnia Wasze plany.Niech to będzie czas uroczy- życzę miłej Wielkanocy:)

Jak rozdział? podoba się? Mi tak średnio ale nie miałam czasu tego poprawic;/ obiecuję że nastepny będzie lepszy:) (chociaż nie wiem kiedy będzie, mam nadzieję że do soboty/niedzieli sie wyrobię) buziaki i trzymajcie sie;)



niedziela, 24 marca 2013

Rozdział trzynasty

23 grudnia, dzień przed Wigilią.Stoję od rana i przygotowuję święta.Upiekłam już dwa ciasta,przygotowałam farsz na uszka, pierogii i krokiety.Wczoraj kupiłam karpia i śledzie. Kończę zmywać naczynia i śpiewam sobie pionenkę Wham-last christmas, wprowadza mnie ona w świąteczny nastrój. Idę do stołu zabrać ostatnie naczynia ruszając w rytm muzyki biodrami, i dre się(bo śpiewać tego nazwać nie można): Now I know what a fool I've been, But if tou kissed me now, I know you'd fool me again
odwracam sie przodem do drzwi i widzę Zbyszka opartego o framugę drzwi z rękoma skrzyzowanymi na klatce piersiowej. Z wrażenia puściłam miskę  i stoję jak zamurowana zamykając i otwierając oczy żeby upewnić się czy aby na pewno to mi się nie śni. Zbyszek  podnosi miskę i ścisz radio
-co Ty tu robisz?-pyta z pretensją
-to ja sie pytam co Ty tu robisz?Powinieneś być w Krakowie
-a Ty w domu, zapomniałem prezentów
Przyłapał mnie na kłamstwie, a miałam spędzić te świeta sama i nikt miał nie wiedzieć.Specjanie nie mówiłam o tym nikomu,żeby nie lzabierali mnie do siebie na świeta. Oczywiście musiałam wytłumaczyć wszystko Zbyszkowi, a ten stwierdził że zabiera mnie do Krakowa
-nigdzie nie jadę,zostaję tutaj- odpowiadam mu siedząc na swoim łóżku,a Bartman wpakowuje kolejną bluzkę do walizki
-nie protestuj bo i tak nie wygrasz, nie zostawię Cię tutaj samej w świeta
-daj spokój-wstaję i blokuje mu włożenie trzeciej pary spodni- to tylko świeta, jedz do Krakowa i mną  się nie przejmuj-silę się na uśmiech
-mowy nie ma! dokończ się pakować i za 15 minut wyjeżdzamy-wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.Stałam nad tą walizką jak nad wyrocznią.Jechać czy nie jechać?




Sara Bareilles- gravity
Something always brings me back to you
It never takes too long...


Zgodziłam sie, bo i tak nie miałam innego wyjścia.Siedzimy w jego samochodzie kierując się w strone Krakowa.Spakowałam ciasta które zdążyłam upiec, a reszte zamroziłam. Bartman oczywiście nie odzywa się do mnie, udaje obrazonego.Bo jak ja mogłam mu nie powiedzieć, ale on nie rozumie że nie chciałam niczyjej łaski.
Wyjeżdzamy własnie z Rzeszowa i widzę kątem oka jak co chwilę na mnie patrzy.Chyba już mu przeszedł nerw i chce się odezwać, ale oczywiście jego męska duma mu na to nie pozwala.

Po trzech godzinach dojeżdzamy na jedno z krakowskich osiedli pod pięknie ubrany świątecznymi lampkami dom.Zbyszek parkuje na wjeździe i wysiada otwierając bagażnik.A ja siędzę dalej na miejscu pasażera bijąc się z myślami czy wysiąść, a może uciec stąd jak najdalej?Po chwili moje drzwi otwierają sie i Zbyszek opiera się o nie patrząc na mnie pytająco
-będziesz tu spała?
-wolę tu niż sie tam wpraszać bez zaproszenia
-oj Magda Magda-powiedział spokojnie -jesteś moją osobą towarzyszącą,a z resztą dzwoniłem do nich i wiedzą, wysiadaj
Nie polemizowałam z nim,wysiadłam grzecznie z samochodu i wziełam moje wypieki, a Bartman zajął się resztą.Szliśmy kamienną ścieżką która prowadziła do domu
-ale ja nawet nie mam dla nich prezentu pod choinkę-słyszałam tylko głośne westchnięcie Bartmana
-te moje będą od nas, pasuje?
pasuje pasuje, jemu to łatwo powiedzieć
-nie, jutro pojedziemy na szybkie zakupy
-ha ha oj kobieto-nie skomentowałam tego ironicznego śmiechu mojego towarzysza bo wchodziliśmy do paszczy lwa
-jestesmy-krzyknął Zbyszek zamykając zewnętrzne drzwi-rozbieraj się-spojrzałam na niego w półusmiechu, a od zaczął się śmiać- z płaszcza.Zaraz po tych słowach Leon Bartman przywitał nas w przedpokoju
-wkońcu jesteśccie, witaj Madziu-ucałował mnie w każdy policzek dwa razy-cieszę się że Cię widzę
-Dobry wieczór Panu, ja też się bardzo cieszę-uśmiechnęłam się do niego.Zaraz po tym siostra Zbyszka pojawiła się z małą dziewczynką prowadzoną za rękę.
-czesc Kaśka jestem, a to moja córeczka Maja
-czesc Magda bardzo mi miło Ciebie poznać-uścisnełam jej dłoń-cześć Maju-powiedziałam do małej, która uśmiechnełam się do mnie-jaka jesteś sliczna, ile masz lat?
-w styczniu skończę 6 proszę pani
-wejdzcie dalej-pokazała dłonią Kasia
-a gdzie mama?-zapytał Zbyszek
-w kuchni-odpowiedział Pan Leon-piecze sernik-i uniusł znacząco brwi
-piekę ale na swięta i ani waż mi się to dzisiaj ruszać-powiedziała Pani Jadwiga idąc w naszym kierunku-jak ja się cieszę że znowu Cie widzę Madziu-kobieta również jak jej mąż ucałowała mnie i przytuliła-chodźcie do salonu, coś ciepłego do picia?
-ja poproszę, ale pomogę Pani-powiedziałam nie siadając na kanapie- a tu upiekłam ciasta na święta-podałam kobiecie dwie blachy
-och dziękuję kochana, zaniosę to a Ty siadaj, jesteś naszym gościem-spojrzałam na Zbyszka i po jego spojrzeniu wiedziałam że nie warto się z nią sprzeczać, wiec posłusznie usiadłam na wolnym miejscu koło Zbyszka.Zostaliśmy sami, Pan Leon poszedł ze swoją małżonką i Kaśka do kuchni,a Maja bawiła się lalkami na środku dywanu, co chwilę patrzac na nas i uśmiechając się.
- i co zjedli Cię? -zapytał Bartman ucieszony jak małe dziecko
Popatrzyłam na niego spod byka
-prawie
-oj maleńka-wyszczerzył się pokazując swoje białe zęby-o dziwo bardzo Cię polubili
-bo mnie nie da się nie lubić
Reszta wieczoru minęła nam na bardzo miłej rozmowie.Zbyszek rozmawiał z ojcem o meczach,a ja z Panią Jadwigą i Kasią o jutrzejszych przygotowaniach do Wigilii. Maja po kilku godzinach bardziej ochoczo cieszyłą się z mojej obecności.Pokazała mi swoje lalki a na sam koniec chciała żebym to ja ją wykąpała i obejrzała z nią bajkę na dobranoc.Zbyszek zaproponował mi że pomoże nam z kąpielą. Siedzimy na podłodze w łazience bawiąc się kaczuszkami.Mała jest wniebowzieta jak Zbyszek parodiuje głosy.
-chciałabyś mnieć dzieci?-zapytał po między kolejnym ochlapaniem Mai
Popatrzyłam zaskoczona na niego
-tak,kiedys tak
-no jasne że kiedyś-spojrzał na mnie-teraz jest z nami Maja- i zaczął się śmiać- a co byś najpierw chciała mieć?
-chłopczyka, a później dziewczynką, wiesz starszy brat i ta cała reszta
Usmiechcnął się i zaczął wyciagać małą z wanny.Muszę powiedzieć że bardzo dobrze mu idzie z takimi dziećmi.Nie spodziewałam się po nim tego.Po kąpieli Zbyszek zaproponował że to on połozy dziewczynką spac.Nie miałam nawet szansy żeby zaprotestować, Kasia odrazu porwała mnie na lampkę wina i oglądanie ich zdjęć z dzieciństwa.
-o a tu Zbyszek w wieku 10 lat
-miał przylizane włosy?
-yhyy wtedy słuchał Just 5
-Pamietasz ich? Kolorowe sny, kiedy ja dotykam Ciebie-zacytowała
-tak cos kojarze-zaczełam sie śmiać i przewracam kartkę dalej
-to jakas wasza ciocia?
-nie logopeda, nie mówił "r"
-ooo matko-zaczełam się jeszcze bardziej smiać-a wyjasnisz mi to zdjęcie?
-to moje przyjecie niespodzianka na 12 urodziny
-o nie siostra-Bartman wchodzi do pokoju i siada obok mnie-nie wierz jej, to kłamczucha
-tak, kłamię nałogowo-mówi Kaśka mrugając do mnie -zasneła?
-tak,ale oczywiście włozyła jakiegoś miska pod poduszkę jako swój skarb
-no tak, jak zawsze-zaczeła się śmiać
-idę spać bo padam-powiedział Zbyszek patrząc na mnie
-ja tez już pójdę, bo Ty też pewnie jesteś zmeczona-powiedziałam do Kaśki
-nie jestem, ale nie zatrzymuję.Pokój Ci już przygotowałam, chodz pokazę Ci

Siedzę juz wykąpana na swoim łózku i czytam książkę gdy słyszę czyjeś kroki w przedpokoju i bez pukania moje drzwi sie otwierają.Wchodzi Zbyszek i wskakuje szybko pod pościel.Patrze na niego oczekując wyjaśnień
-o tu u Ciebie jest zdecydowanie cieplej niż tam u mnie-mówi rozbawiony
-jasne, stęskniłeś się?
-i to jak-zaczął całować mnie po szyi i błądzić ręką pod moją bluzka
-Zbyszek
-hymm..-wymruczał pomiędzy kolejnymi pocałunkami
-nie będziemy się kochać
-czemu? oderwał się ode mnie robiąc smutną minę-masz okres?
-niee- zaczełam sie smiać
-to czemu?
-bo Twoi rodzice są za ścianą
Usiadł wyprostowany opierając się o ścianę.
-to co będziemy robić?
-no wiesz zawsze mozemy posłuchać muzyki- podniosłam telefon z szafki włączając Just 5 - kolorowe sny
-o nie! zabiję ją
Zaczełam machać rękami w rytm muzyki
-jak mogłes ich lubić?
-nawet nie pamietam  Kolorowe sny, kiedy ja dotykam Ciebie Zwariowany świat, kiedy w nas Tańczy pragnienie-zaczął śpiewać tekst piosenki.Zaczełam się śmiać z jego braku talentu wokalnego


Natasha Bedingfield - soulmate

Who doesn't long for someone to hold?
Who knows how to love you without being told?

Grubo po 12 zasnelismy razem.Rano obudziła mnie Maja która leżała obok mnie na łózku i głaskała mnie po policzku.Nie chciało mi się jeszcze wstawać więc leżałam z małą słuchając jak planuje nam dzień
-Maja mówiłam nie budź cioci, przepraszam Cię, juz ją zabieram a Ty śpij dalej-powiedziała Kaśka wpadając do pokoju
-nic sie nie stało już i tak nie spałam-mała popatrzyła na mnie, jak by mi dziękowała,że jej nie wydałam-zaraz, będę gotowa do pomocy-dodałam wstając z łóżka
-spokojnie rodzice własnie pojechali na jakieś szybkie zakupy, a bez mamy i tak nic nie możemy zrobić
-a Zbyszek jeszcze śpi?-zapytałam bo dopiero wtedy przypomniałam sobie, że zasypiałam z nim.Więc mam nadzieję że nikt o tym nie wie.
-poszedł biegać-uśmiechnęła sie jak by doskonale wiedziała,że dzisiejszą noc spędziłam w jego ramionach.Siada po drugiej stronie łózka zakładając jedną nogę na nie
-to wspaniały facet-powiedziała patrzac na moją reakcję
-też tak myślę-uśmiechnełam się
-mam pytanie, nie obrazisz się jak je zadam?
oho aż sie boję, ale cóż nie pozostaje mi nic innego jak odpowiedzieć na nie.
-jasne, pytaj
-jesteście razem?
-nie-uśmiechnełam się-jesteśmy tylko przyjaciółmi
Kaska popatrzyła na mnie,jak by i tak mi nie wierzyła.ale cóż,przecież jej nie powiem że tylko ze sobą sypiamy, ale ja go kocham.
-chodz kochanie, ciocia sie ubierze i do nas zejdzie
-i uczesze mnie?-zapytała Maja patrząc na mnie błagalnie
-no pewnie że uczeszę

Po kilku minutach zeszłam juz ubrana na dół na śniadanie.Zbyszek po chwili wrócił z bieganaia i dołączył do nas.Po śniadaniu tak jak obiecałam uczesałam Maje w warkoczyki.Kozystając z tego że Państwo Bartman jeszcze nie wrócili my ze Zbyszkiem też wybraliśmy się na zakupy.Musiałam coś kupić pod choinką.Dobrze że Zbyszek mi pomógł bo dzięki temu zakupy zrobiliśmy w godzinę.Gdy wróciliśmy pomogłam Pani Jadwidze w kuchni, a reszta ubrała wielką choinkę.Ok 15 dołączył do nas mąż Kasi- Tomek, który był na jakiejś delegacji w Londynie.

Wieczorem tradycyjna Wigilia.Wielki stół z mnóstwem jedzenia.Gdy już złożylismy sobie życzenia i najedliśmy się,przyszedł czas na prezenty, których Maja już nie mogła się doczekać. Oczywiście pierwsza rozpakowała swoje prezenty.Od dziadków, rodziców, Zbyszka i ode mnie-ten ode mnie chyba najbardziej przypadł jej do gustu.Kupiłam jej malowidła dla dziewczynek , i teraz będzie mogła malowac się jak mama.
-dziekuję ciociu-Maja wdrapała się na moje kolana pocałowała i przytuliła jak żaba
-teraz to już na pewno jestes jej ulubioną ciocia-zazartował Tomek
Usmiechnęłam się bo tylko to mi zostało,ze wzruszenia napłyneły mi łzy do oczu.
Po calej radości małej przyszedł czas na nasze prezenty,nie spodziewałam się że coś dostanę, ale Maja jak tylko zeszła z moich kolan pobiegła pod choinkę i wyciągneła swój prezent dla mnie.
-to dla Ciebie ciociu,sama dzisiaj malowałam-powiedziała dumnie i podała mi rysunek.Na kartce była namalowana para młoda, nie wiedziałam o co chodzi, ale mała szybko mi wyjasniła-to jesteś Ty ciociu, a to wujek, bierzecie slub-powiedziała szczęśliwa-a ja tu-wskazała paluszkiem-sypię kwiatki
Popatrzyłam na rysunek,potem na Zbyszka i na resztę.Wszyscy się śmiali a młoda była uradowana
-to teraz chyba nie macie innego wyjscia-powiedziała Kaśka patrząc na nas
-ciociu,a będę mogła sypać kwiatki na waszym weselu?-zapytała Maja z maślanymi oczami
-a mnie to nie zapytasz?-odezwał się Zbyszek
-mogę wujkuuu?-zastosowała ten sam sposób z oczami co na mnie
-możesz
-dziekuję-podskoczyła i pobiegła na kanapę bawić się nowymi zabawkami.
-a to od nas-powiedziała Kaśka pokazując siebie i męża
-nie trzeba było-powiedziałam biorac prezent
-trzeba trzeba
Otworzyłam ładnie zapakowane pudełko, a w środku był bardzo ładny wełniany sweter
-dziekuję, jest na prawdę śliczny
-I jeszcze to dla ciebie-powiedział Pan Leon dając mi kolejny prezent.Zrobiło mi się głupio bo nie dość że zwaliłam sie im na święta to jeszcze musieli mi kupować prezenty
-ale to na prawdę nie było konieczne
-bierz jak dają-oczywiście swoje trzy grosze musiał wcisnąć Zbyszek
Otworzyłam podłuźne pudełko od jubilera a w środku była bardzo ładna bransoletka z przywieszkami.Również podziękowałam.Po rozpakowaniu reszty prezentów przez domowników,poszlismy  ze Zbyszkiem się przejść.Gdy szliśmy jedna z ulic Zbyszek wyciagnął pudełko
-to dla Ciebie ode mnie,chciałem wsadzić Ci to do walizki ale zapomniałem
Wziełam od niego pudełko i otworzyłam w srodku był łańcuszek z przywieszką w kształcie litery M
-Dziękuję, ale nie musiałeś, ja nic dla Ciebie nie mam
-to co z tego,jesteś przy mnie, wspierasz nie tylko po wygranych i sukcesach ale jesteś też w te gorsze dni i...
-daje dupy?-zaczełam się smiać
-to tylko przyjemny dodatek-uśmiechnął się
-dziękuję jest piekny-pocałowałam go w policzek
-tylko tyle?-poruszył brwiami- wiesz ile go szukałaem
-zastanowię się czy na coś jeszcze zasłuzyłeś -i zaczełam uciekać od niego-chodź do domu bo strasznie zimno.


------------------------------------------
hej:) tak jak obiecałam dodaję w weekend;d Jak Wam sie podoba? Zaskoczone? Gratuluję Brunette MiQa   intuicji:) Nacieszcie się tym ostatnim radosnym rozdziałem, bo już niebawem nadejdą czarne chmury:)W końcu humor mi się polepszył:) a to jest spodowane wolnym od piatku;d

i cieszę się tak jak Michał;) Zapraszam na nastepny rozdział w Poniedziałek Wielkanocny:) pozdrawiam ;****

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział dwunasty

Siedzę w pracy i uzupełniam dokumentację.Początek grudnia i na dodatek poniedziałek.Za oknem śnieg prószy a w radiu gra słynna piosenka Mariah Carey "All I Want For Christmas Is You" W czwartek mikołajki.Kiedyś jako mała dziewczynka bardzo lubiłam ten dzień i chyba nadal lubie bo kto nie lubi dostawac prezentów?Chociaż ja bardziej niż dostawać lubie dawać.I w tym roku postanowiłam zabawić się w św.mikołaja.Każdemu kupiłam mały drobiazg,Zbyszkowi też. Długo zajęło mi wymyślanie prezentu dla niego, bo co można dać facetowi który ma wszystko, a jak nie ma to może mieć. Dlatego postanowiłam zaskoczyć go i wykupic mu kilka godzin jazdy bolidem wyścigowym.Mam nadzieję że się ucieszy bo przeciez lubi adrenalinę.

Wróciłam z pracy po 20, Bartman leżał na kanapie w salonie i oglądał jakiś film.Rozebrałam się z płaszcza i dołączyłam do niego.Opadłam na kanape i wyciągnęłam nogi na stolik,który stoi koło kanapy.
-jak minał dzień?-zapytał dalej gapiac się w telewizor
-nie pytaj, wolałabym już dzisiaj nie przeklinac-odpowiedziałam zrezygnowana
-aż tak źle?
-no co Ty, było radośnie, kolorowo, fascynująco, bajkowo, zachwycająco, najfajniej na świecie-odpowiedziałam z ironią
-serio?-popatrzył na mnie unosząc brwi
-NIE!- prawie krzyknęłam
Bartman juz się nie odzywał i o nic nie pytał.Siedzieliśmy w ciszy i oglądaliśmy telewizor.A raczej on oglądał,a ja tylko gapiłam się w tamtą stronę.
Nagle usłyszałam dźwięk swojego telefonu.Wstałam  i poszłam do przedpokoju wyciągając go z torebki.Na ekranie wyświetliło się<dzwoni MAMA> stę
kniła się czy ma jakąś sprawę?
-cześć mamo
{-cześć skarbie, co tam słychać?}
ohh zebrało jej się na rozmowę,spodziewam się długiej pogawędki dletego poszłam do swojego pokoju.
-dobrze, jakoś leci a co tam u Was?
{-też wszystko w porządku,słyszałam od Marcina,że jakiś mężczyzna z Tobą mieszka.To Twój chłopak? kiedy go poznam?}
Jak zwykle potok słów i ogromny entuzjazm połączony z ciekawością.Moja matka jest pod tym względem okropnie wkurzająca.Zawsze jak dzwoni lub sie widzimy pierwszym jej pytaniem jest czy w końcu kogoś mam. Przezywa ten fakt jak by bała się że zostanę starą panną.A co w tym jest złego?
-mieszka, ale to tylko mój kolega, który na kilka dni nie miał gdzie się podziać-taaa jasne, kogo ja chce oszukać? siebie czy matke?Te kilka dni zamieniło się w miesiące.
{-kochanie to bierz się za niego, ja chcę dożyć wnuków}
a co ja bym chciała a miec nie mogę.
-mamo, daj mi spokój, w jakiej sprawie dzwonisz?
{-a co Ty taka zdenerwowana? dzwonię bo chciałam Ci powiedzieć, że z ojcem jedziemy na świeta do Tajlendii,ale przyjedź do domu, pojedziesz na Wigilię do ciotki}
No to pieknie rodzice jadą do ciepłych krajów, brat swieta spedza u swojej dziewczyny w Lublinie a ja jak zwykle u ciotki na zesłaniu
-wiesz mamo ja i tak bym nie przyjechała na święta więc dobrze sie stało.Jedzcie i bawcie sie dobrze

Rozmawiałam jeszcze chwile z mamą, ale nasza rozmowa nie była zbyt ciekawa.Byłam tak zmeczona że nawet nie chciało mi sie słuchac co takiego niesamowitego stało sie u niej na dyżurze.Po skończonej rozmowie siadłam na parapecie i oglądałam spadające płatki śniegu przez okno. Przez ta rozmowę z mamą złapałam doła.Uwielbiam rodzinne świeta Bozego Narodzenia, a w te okazało się że zostane sama w Rzeszowie.Nie zamierzam jechać do ciotki której i tak nie lubię.Chciało mi sie płakac jak małej dziewczynce która nie dostała tego co chciała.I juz nawet nie chamowałam swojego rozgoryczenia.Spływały mi po policzkach wodospady łez.
-mogę wejść?- zapytał Zbyszek bez pukania uchylając drzwi
-wejdz jak musisz- otarłam szybko łzy z policzków
-Ty płaczesz?
-nie-odpowiedziałam pociągając nosem
-a tusz Cię uczula?

KRIS ALLEN-I Need To Know


Zaczęłam ryczeć jak bóbr nie wiem co się ze mną dzieje.Może to przez to zmęczenie?
Zbyszek szybko zmaterializował się obok mnie i zaczął mnie przytulac, ale to tylko pogorszyło moja rozpacz.Poczułam sie bezpiecznie w jego ramionach.Nie pytał o nic tylko przeniósł mnie na łóżko i mocno przytulił.Gdy już sie uspokoiłam zasnęłam w jego ramionach.

Dni mijały bardzo szybko.Zbyszek po tamtym wieczorze nie pytał co sie stało i byłam mu za to wdzięczna, ze po prostu był.Postanowiłam zostać na swieta w Rzeszowie i spędzić je sama.Nikt o tym nie wie wszyscy są przekonani,że spędzę je jak wszyscy w domu.Oprócz Kaśki,jedzie na świeta do teściów.Powiedziała Kosokowi o ciąży a ten... bardzo mile mnie zaskoczył nie sądziłam że aż tak sie ucieszy.W mikołajki oświadczył się jej i w maju planują ślub.Bartmanowi bardzo podobał sie mój prezent, sam bardzo sie nie wysilił.Dostałam od niego bieliznę, muszę przyznac że bardzo ładną.Jemu chyba też się podobała jak ja załozyłam, chociaż szybko ja ze mnie ściągnął.


ONE REPUBLIC - Christmas without you

Dzisiaj 20 grudnia, Zbyszek jedzie jutro do Jastrzebia na ostatni mecz przed przerwą świateczną.Wrócic ma dopiero w sobotę 30 grudnia, bo idziemy na sylwestra do Ignaczaków.Oczywiście on nic nawet nie podejrzewa że zostaję, walizka spakowana wiec jest pewny, ze jade do domu.Na szczescie nie dowie się o moim kłamstwie bo od razu z Jastrzebia jedzie do siostry do Krakowa.

Siedzimy wieczorem wtuleni w siebie oglądając jakiś film na TVN.Zbyszek gładzi mnie opuszkami palców po ramieniu, a ja czuje sie bardzo szczęsliwa. Nie mam pojęcia jak wytrzymam bez niego cały tydzień.Uzależniłam się od niego.Podniosłam głowę zeby napatrzec się w jego piekne zielone oczy.Szcześciem jest kolor jego oczu, jego uśmiech, jego obecność.
-o czym myslisz,że tak mi się przyglądasz?-zapytał rozbawiony
-muszę się Tobą nacieszyć-przegryzłam wargę,wiem jak to na niego działa, już czuję przyśpieszony oddech Zbyszka.Patrzymy sobie w oczy powoli zbliżając się do siebie ustami.Kiedy pożądanie wypełnia moje ciało,widzę ze moję reakcje wpływaja na Bartmana.W mgnieniu oka chwyta mnie za biodra i sadza sobie na kolanach,moje ręce siędają do jego włosów i jego usta pochłaniają mnie.Odrywa sie ode mnie,podnosi w swoje ramiona, niesie mnie szybko do mojej sypialni.Stawia mnie na nogach obok łózka.Usmiecha się i zahacza palec wskazujący o moją trochę rozpietą koszulę, ciagnąc mnie do siebie. Kiedy kończy z guzikami, zsuwa koszulę po moich ramionach i zrzuca ją na podłogę.Siega do moich jeansów,odpina guzik i rozsuwa rozporek.Zahacza palec o moje jeansy i delikatnie zsuwa je razem z majtkami.Odwzajemniam mu sie tym samym.Odwracam go tyłem do łóżka popycham,siadam okrakiem i powoli zaczynam go całować schodząc coraz niżej.Gdy dochodzę do pępka Bartman przekręca mnie i to teraz ja jestem na dole. Patrzy na mnie i rozchyla moje nogi swoimi.Przesuwa sie tak, że wisi nade mną.Nie zdejmując ze mnie wzroku powoli we mnie wchodzi.Patrzy na mnie z triumfem i mocno mnie całuje.Potem naprawdę zaczyna się ruszać.Rytmicznie sie we mnie wbija.Zaczyna przyspieszać,moje nogi sztywnieją pod nim.Eksploduję.On dochodzi zaraz po mnie,upada na mnie, jego głowa zanurza sie w mojej szyi.Po wszystkim w jego objęciach zasypiam.

Kiedy budzę się rano i świadomość do mnie wraca, otwieram oczy i patrzę na mężczyznę którego kocham.Twarz Zbyszka jest taka czuła i łagodna.Pociera nosem o mój,podpierając się na łokciach.Zostawia na moich ustach czuły pocałunek i powoli wstaje.
-muszę się zbierać bo za godzinę wyjeżdzam
-zaraz zrobie Ci śniadanie
-dzieki-przerwał nakładanie bielizny i pocałował mnie w czoło-a Ty jutro jedziesz do domu?
-tak,po pracy- skłamałam wstając z łózka
-napisz jak dojedziesz
-napiszę,chodź na śniadanie.


----------
cześć:) przepraszam że nie dodałam niczego w tamtym tygodniu, ale nie mogłam nic napisac:( wena mnie opuściła, a nie chciałam jakiegos gniuta dodawać:) ta pogoda nie działa na mnie dobrze;/ od kilku dni mam takiego doła że tylko siąść i płakac;( na niczym nie moge sie skupic.Moj zły nastrój widac w początku tego rozdziału. Dodaje ten rozdział wcześniej bo nie wiem czy w środe będę miala czas:) Na nastepny zapraszam w nastepnym tygodniu(no moze wcześniej jak poprawi sie mój humor) ale nic nie obiecuję:)Okno dodaj komentarz nie gryzie więc dodawajcie swoje spostrzeżenia to na prawdę pomaga w pisaniu:) pozdrawiam i do następnego :***

wtorek, 5 marca 2013

Rozdział jedenasty

Czasami ból stanowi tak dużą część naszego życia że uważamy , że zawsze tak będzie.Bo nie możemy przypomnieć sobie czasów,gdy go nie było,ale potem pewnego dnia,czujemy coś innego.Coś miłego, bo wydaje się znajome.W tamtej chwili zdajemy sobie sprawę,że jesteśmy szczęśliwi

Szczęśliwa, byłam na prawdę szczęśliwa.Zdałam sobie z tego sprawę dzisiaj w nocy.Mimo tego że nie byliśmy z Bartmanem parę to jemu chyba na mnie zależało.Od kilku dni bardzo się starał.Ten wspólny weekend właśnie mi to uświadomił.Bo gdyby mu nie zależało to by mnie tu nie zabierał,chyba.. Już sama nie wiem co myśleć. A może nie powinnam tyle myśleć.
-pali się!- aż podskoczyła, a Zbyszek podbiegł i wyrwał mi ścierkę i wrzucił ją do zlewu zalewając wodą - chciałaś nas spalić?-spytał otwierając okno.
-przepraszam,zamyśliłam się i nie zauważyłam
-o czym tak myślisz?
-oj, tak o wszystkim
-o wszystkim? a może Ty się zakochałaś?
co?!
-oszalałeś?-krzyknełam- nie, nie zakochałam się! na pewnio nie zakochałam! niby w kim?
-no nie wiem-poruszył znacząco brwiami
-weż Ty to masz pomysły-wziełam drugą scierkę i nalałam ciepła wodę do kubka.Siadłam w salonie na kanapie a Bartman poszedł sie ubrać po porannym prysznicu.
Zakochałam się.Pfff tez coś.Że niby w nim? Nigdy w zyciu!-uśmiechnęłam się w myślach.
-wypiłaś już?-zapytał znowu mnie strasząc
-prawie
-to chodź pojdziemy się przejść korzystając z ostatnich dni jesienni.

Dopiłam herbate ubrałam się i poszliśmy pochodzic po lesie.Pogoda nam dopisała chociaż to były już ostatnie dni jessiennego słońca i ciepła.Chodząc i żartując z brunetem on nagle spoważniał i zapytał:
-a tak właściwie dlaczego taka dziewczyna jak Ty nie ma chłopaka?
zaczełam się śmiać, bo co miałam mu odpowiedzieć? że nikt nie potrafi mnie kochać?Co mam mu powiedziec że czasami miłośc przynosi odwrotny efekt i zamiast szczęścia funduje nam kazdego dnia ucisk w klatce piersiowej, rozmazany makijaż i dziure w sercu?a wtedy trudno jest wierzyć w miłość
-dlaczego?-atakujący nie odpuszcza i czeka na moją odpowiedź
-będąc ze mną umarł ze szczęścia-znowu zaczełam się śmiać, a po chwili atakujący dołaczył do mnie
-a teraz odpowiedz mi sczerze-znowu zrobił się bardzo powazny
-nie wiem Zbyszek, może jestem jakaś gorsza,pechowa
-nie jesteś gorsza, nawet tak nie mów,jestes wspaniała,inteligentna wrażliwa masz poczucie humoru.Jestes idealna
-jasne-westchnełam-nie jestem taka znowu idealna, mam duzo wad
-oświeć mnie
-np.klnę
-nie!-mówi rozbawiony
-serio
-nigdy nie słyszałem
-robię to w myślach,nieskończony potok przekleństw
-dobra uwierze ale powiedz jedno na głos
-nie mogę, są zbyt paskudne
-ok nie chcesz nie mów
-na prawdę mam wady i to mase, przekonasz się
-mam nadzieję-przytulił mnie i pocałował w czoło

Po 2 godz chodzenia po tym cholernie zimnym lesie wrócilismy do lesniczówki.Spakowalismy się i wyruszyliśmy w podróż powrotną do Rzeszowa.Gdy wracalismy zadzwoniła Kaska
-hej, gdzie Ty jesteś? dobijam się do Ciebie a tu nikogo nie ma
-hej.Byliśmy za miastem, za jakieś 30 minut będę w domu a stało się coś?
-nic po prostu idziemy na zakupy-o nie! tylko nie to,popatrzyłam błagalnie na Zbyszka który przysłuchiwał się całej rozmowie
-Kasiu-zaczełam powoli
-nawet sie nie waż odmówić! nie przyjmuje wymówek
-dobra będę za 30 minut pod Millenium tylko uprzedzam że najpierw idzmiemy na kawe
-oh to za pół godz w Belluno Caffe
Popatrzyłam na Zbyszka, którego cała ta rozmowa nie wiadomo czego bawiła
-I z czego się śmiejesz?-zapytałam oburzona
-Z Ciebie-chichocze pod nosem- nie potrafisz odmawiać, to rozumiem że mam Cie odrazu zawieść pod galerię?
-Po co pytasz jak wszystko słyszałeś-ale on mnie wkurza
-żeby Cie podrażnić.to jak mam wolną chate to zaprosze Grześka na piwo
-dobra tylko, mi nie zdemolujcie mieszkania

Po chwili byłam już w kawiarni, Kaśka już na mnie czekała
-zamówiłam nam kawę i ciacho-poruszyła brwiami
-dzieki-usmiechnełam się-szukamy czegoś specjalnego czy tak po prostu idziemy połazic po sklepach?
-jak Ci to powiedzieć..-uśmiechnęła się niepewnie-zakupy to tylko  pretekst, chciałam pogadać
-Kaska stało się coś?
-nie, tak to znaczy nie-chwilę ciszy-jestem w ciąży-zaksztusiłam się kawą
-w ciązy? ale jak to?
-mam Ci tłumaczyć skąd się biorą dzieci?
-nie,przecież wiem, z Grześkiem? on wie? który to miesiąc?
-tak z Grześkiem,jeszcze nie wie dzisiaj się upewniłam ale najpierw chciałam powiedzieć Tobie za 8 miesięcy będziesz ciocią
-kochana-wstałam i ją przytuliłam-tak się cieszę, bedę najlepszą ciocią na świecie
-no mam nadzieję
-wątpiłas że się ucieszę? no wiesz- udaję obrażoną-przecież wiesz że zawsze możesz na mnie liczyć
-wiem i dziękuję.A co tam u Ciebie?
-u mnie? u mnie dziwnie
-to znaczy? stało się coś?
-tak,chyba się zakochałam

Zbyszek
Odstawiłem Magdę do galerii a sam zaprosiłem Grzeska do nas na piwo.Zaraz po moim wyjściu do mieszkania,pojawił się Kosok.Siedzimy w salonie przy drugim piwie oglądając jakiś mecz
-a co tam u Ciebie i Magdy?
-nic a co ma być?-spojrzałem na niego
-mieszkacie razem,więc pewnie i sypiacie-poruszył brwiami-wspólne wieczory wypady za miasto tylko się zakochać
-może i tak ale my jestesmy tylko przyjaciółmi
-na pewno?
-z mojej strony na pewno
-ale uważaj bo najgorsze jest to, że nie dostrzegasz tego jak się możesz od kogoś uzaleznić.Jak ta osoba w jednej chwili staje się całym Twoim życiem
-spokojnie nam to nie grozi
-oby

Magda
-boję się spróbować, bo jesli nam sie nie uda? Nie wyobrażam sobie reszty mojego życia.Bezpieczniej jest pozostać w sferze marzeń niż ryzykować popełnienie błędu
-ale chyba lepiej zaryzykować niż przez całe życie załować że nie spróbowało się.A życie i tak zrani nawet jeśli będzie uciekało się przed cierpieniem
-może i tak-dopiłam kawę- dziękuję Ci że Ciebie mam
-zawsze do usług kochana

Około 21 Kaska odwiozła mnie do domu a przy okazji zabrala Grzeska.Trochę martwie się o nią.A co będzie jak Kosok wcale nie ucieszy się z radosnej nowiny i zostawi ją? Nie, na pewno jej nie zostawi
Dzisiaj śpię sama bo Bartman troszkę za dużo wypił i zasnął na kanapie.Jutro pewnie będzie cały dzień marudził że go nie obudziłam i przez to wszystko go boli,ale co tam niech sie cieszy,że przynajmniej nakryłam go kocem.


----------------------------------------------------------------------
Witam:) Przepraszam Was że nie dodałam niczego w tamtym tyg ale odcieli mnie na tydz od internetu i niestety nie miałam możliwości:)
Ale za to dzisiaj dodaję wczesniej:) Mam nadzieję że przynajmniej Wam on się spodoba bo ja jakoś nie jestem z niego zadowolona ale nie mogłam jakoś niczego innego wymyśleć więc zostawiłam tak jak jest:)Piszcie,komentujcie, nawet hejtujcie;) jestem ciekawa Waszej opini:)
pozdrawiam madziulaa

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział dziesiąty

Impreza na prawdę była bardzo udana.Wróciliśmy ze Zbyszkiem do domu po 3.Oczywiście kilka razy próbował dowiedzieć się od  kogo ten prezent ale nie chciałam mu o tym mówić.Postanowiłam rano go odesłać z listem:

W życiu napotykamy wielu ludzi. Tych dobrych i tych złych. Tych, którzy kochają nas i tych, których zakochujemy się my sami. Każdy z nich zostawia w naszej pamięci małą garstkę wspomnień. Ty zostawiłes tylko te złe. Ostatnie rozczarowanie, jakie przeżyłam z twojego powodu, wyraźnie wskazuje, jak jesteś nieodpowiedzialny  i niegodny zaufania.Mogłabym trwać w tym dalej ale straciłam do Ciebie szacunek i nie chce Cię już w moim zyciu.Nie dzwoń, nie pisz do mnie i nie staraj się kontaktować ze mną w jakikolwiek sposób. Twoje listy zostaną odesłane bez otwierania, twoje telefony nie będą odbierane. Jeżeli usłyszę twój głos w słuchawce, przerwę połączenie i nigdy nie pozwolę ci zbliżyć się fizycznie do mojej osoby. Idź swoją drogą, a ja pójdę swoją bez ciebie.
                                                                                                                   Magda


Zbyszek
Magda już śpi a ja jakoś nie mogę zasnąć i cały czas myślę od kogo dostała to pudełko.Nie chciała mi powiedzieć, ale domyślam się że związane to jest z jakimś wspomnieniem.Próbuję zasnąć ale Magda zabrała mi  całą kąłdrę i pół jej tuli a resztą jest przykryta, a mi jest tak zimo że wiem że nie zasnę.Powoli przysuwam się do niej i próbuję wyszarpać jej kawałek dla siebie ale bezskutecznie.Ten kto powiedział ze kobiety to słaba płeć chyba nigdy nie próbował zabrać im kołdry w nocy
-Madziu-cicho szepczę jej do ucha, ale ona dalej śpi-Madziu..-szturcham ją a ona przebudza sie i jeszcze bardziej przytula pościel.
-Yhym..-mruczy
-daj mi kawałek pościeli-na moją prośbę tylko wzdycha i dalej zasypia.Chyba nic z tego nie będzie.Przytulam się do niej i wdycham jej piekny zapach.Nawet nie wiem kiedy zasypiam.

Magda

Budzę się o 9 a Bartmana nie ma w łóżku.Przeciągam sie i idę do kuchni.Zguba stoi przy oknie z kubiek goracej herbaty i oczymś mysli
-Dla mnie też zrobiłeś?-Bartman aż podskakuje na dźwięk mojego głosu
-O boże! Magda! przestraszyłaś mnie
-Przepraszam nie chciałam-nigdzie nie widze dla mnie napoju wiec podchodzę do Zbyszka biorę jego kubek i biorę łyk mojej ulubionej malinowaj herbaty-o czym myślałeś?-oddaję mu kubek i szukam w lodówce jogurtu.
-o niczym-odpowiada szybko jak bym na czyms go przyłapała-o niczym ważnym-dodaje z uśmiechem
Chwila ciszy w naszym wykonaniu to na prawdę cud, ale ten cud nie trwa długo bo Zbyszek go przerywa
-jakie masz plany na weekend?
-zaraz jadę na mecz a potem nie wiem, zakupy trzeba zrobić
-to mam propozycję-hym on i propozycja? Chyba powinnam się bać-zabiorę Cię po meczu w jedno miejsce tylko sie spakuj bo wrócimy jutro wieczorem
-w jakie miejsce?-chyba na prawdę powinnam się bać
-to niespodzianka,spakuj się pojadę z Tobą na mecz a potem odrazu wyruszymy w podróż-w podróż? jaką podróż? co on ćpał?
-dobrze się czujesz?-sprawdzam czy nie ma goraczki
-oczywiście że dobrze, jest weekend nie będziemy siedzieć w mieście
-no dobra niech Ci będzie

Spakowałam się chociaż było to trudne bo nie wiedziałam gdzie jedziemy a pan przewodnik nic nie chciał powiedzieć.Po 11 pojechaliśmy na Hoffmanową.Chłopaki byli zaskoczeni jak zobaczyli mnie z Bartmanem.Poszłam do mojego gabinetu po rzeczy a Bartman poszedł na salę pomagac rozstawiać krzesełka.Zdziwiłam sie ze on wielka gwiazda światowej siatkówki rozstawia krzesełka na meczu trzecioligowego klubu, ale widac i on ma przebłyski człowieczeństwa.Mecz na szczęście skończył sie zwycięstwem dla nas więc szybko poszłam zostawić torbe medyczną w gabinecie.I byłam wolna.Cała do dyspozycji Zbyszka.Gdy wyszłam z hali rozmawiał on z chłopakami przy samochodzie.
-juz jestem- usmiechnęłam się do wszytkich i wsiadłam do samochodu.Próbowałam podpytać Bartmana gdzie jedziemy ale milczał jak zaczarowany i tylko sie usmiechnął.Po trasie jaka jechał Zbyszek wiedziałam tylko tyle że jedziemy gdzies w Bieszczady.Wyciągnęłam z torebki pendrive z moją muzyką podłączyłam do radia.Z głosników poleciało the xx- you've got the love.Bartman spojrzał na mnie i uśmiechnął się
-Sometimes I feel like saying Lord I just don't care-spojrzałam na niego a on dalej śpiewał
-nie wiedziałam że tez słuchasz takiej muzyki
-jeszcze duzo o mnie nie wiesz-wyszczerzył się
Oparłam głowe o szybe i słuchałam spiewu Zbyszka.Po godzinie jazdy byliśmy na miejscu.Na poczatku myślałam że Bartman nas zgubil bo jechalismy i jechalismy przez wielki las, ale wkońcu moim oczom ukazała się piękna lesniczówka.Wysiadłam z samochodu i stanęłam jak wryta z oczami jak pięciozłotówki.Byłam pod wielkim wrażeniem tego domu,ciszy i ... romantyzmowi Bartmana? Nie to nie możliwe jestesmy tylko przyjaciółmi.Czułam jak Bartman patrzy na mnie
-podoba się-zapytał uradowany
-nawet bardzo, ale skąd..?
-kupiłem ten dom rodzicom
-yhym.. i zabierasz tu wszystkie panny?-nie wiem dlaczego to powiedziałam, przeciez nie powinno mnie to obchodzić.
-haha-zaczął śmiac się donośnie-powiedzmy że nie wszystkie-podszedł do mnie i objął mnie jednął ręką prowadząc do domku-jesteś pierwszą którą tu zabrałem

Weszlismy do środka, domek na prawdę był bardzo przytulny.Na dole był wielki salon z kominkiem, kuchnia, łazienka i jakiś pokój.Na górze trzy sypialnie z wielkim balkonem.Po zwiedzaniu Zbyszek poszedł po nasze torby i drewno do kominka a ja korzystając z okazji podeszłam do regału z książkami i zaczęłam sprawdzać bibloteczke.Po chwili wyciągnęłam album ze zdjęciami Zbyszka odwróciłam sie i zobaczyłam jego stojacego w drzwiach
-mogę?- zapytałam ucieszona otwierając album
-jeśli musisz -uśmiechną się- tylko nie śmiej się ze mnie
-ależ gdzież bym śmiała-odpowiedziałam śmiejąc się z pierwszego zdjęcia w albumie na którym Zbyszek wyglądal jak mała bambaryłka.Oglądając zdjęcia co chwilę smiałam sie, a Zbyszek tylko kręcił głową z półusmiechem na twarzy.
-ooo kowboju to Ty?-zapytałam pokazując zdjecie
-ja-powiedział podając mi lampkę wina-wtedy się kochałem, w kim ja się kochałem, a no tak w Zosi ze starszaków
-no no no-przegryzłam warge i napiłam się wina-wcześnie zacząłeś
-jak ma sie takie warunki
-och i ta skromność-powiedziałam nabijając się z niego
Przewróciłam kartkę i uśmiech  zszedł mi  z buzi gdy zobaczyłam zdjęcie Zbyszka z jakąś blondynka całujących się pod palmami w ciepłych krajach
-ładna parka-Bartman nic się nie odzywa tylko upija łyk wina-wyglądacie na szczęśliwych
-Wać Panna zazdrosna?
-nie skąd- wyszeptałam przez zęby
-dobra koniec tego oglądania-zabrał mi album i wstał ciągnąc mnie za rękę
-chodź jeszcze nie wypróbowaliśmy dużej wanny-uśmiechnął się i poruszył znacząco brwiami
Po wspólnej kąpieli i seksie w wypasionej wannie lezymy na podłodze przy kominku pijąc wino
-Moje mieszkanie powinno być gotowe pod koniec tego tygodnia
-możesz zostac, całkiem dobrze mi się z Tobą mieszka-powiedziałam z nadzieja że zostanie
-mi też dobrze się z Tobą mieszka-pocałował mnie w skroń
-to nie wyprowadzaj się-widziałam kątem oka jak intensywnie o czymś myśli
-pomyślimy, a teraz chodź spać do sypialni
-a nie możemy zostac tu?
-możey-uśmiechnął się i pocałował mnie w usta-dobranoc
-dobranoc Zbyszku-przytulił mnie i po kilku minutach razem odpłyneliśmy w kraine Morfeusza.

--------------------------------------------
Hej:) dzisiaj na szczęście na czas:) rozdział taki sobie ale nic innego nie potrafiłam wymyślić, jakos wena mnie opuszcza.Czasmi w rozdziałach będzie pojawiac się perspektywa Zbyszka i mam nadzieję że nie będzie Wam to przeszkadzało?Co do play off-ów bardzo ciesze się z dwóch zwycięstw Sovii i JW :) mam nadzieję że na zwycięstwach się skończy i obie te druzyny przejdą dalej;) buziaki i do nastepnego ;) :*

środa, 13 lutego 2013

Rozdział dziewiąty

-przysięgasz że nie chcesz niczego oprócz seksu?
-tik tak tik tak-macha mi przed oczami palcem udając zegar - a Ty przysięgasz? to Wy macie zegar
-bez związku, bez emocji tylko seks
-bedziemy tylko przyjaciółmi,przysiegam
-przysięgam

Patrzymy z Bartmanem jeszcze chwilę na siebie i zaczynamy się całować w pośpiechu jak by ktoś nas gonił.Wskakuję mu na biodra a on podtrzymuje mnie rękami, niesie do pokoju,kładzie na łóżku i zaczynamy się nawzajem rozbierać.Kochamy się jeszcze dwa razy tej nocy i zasypiamy.
Noc mija bardzo szybko, budze się naga i czuję rękę Bartmana na mojej klatce piersiowej.Nie wstaję,przyglądam się jemu i zaczynam wspominać z uśmiechem minioną noc.Nagle do mojej głowy nachądzą mnie myśli czy wytrzymam w takim układzie?bez emocji..co będzie gdy się w nim zakocham?Co bedzie gdy go stracę? nie chce go stracić, nie mogę.Dlatego właśnie nauczyłam sie chować pragnienia by nikt mi ich już nie zabrał. Zauroczyć jest się łatwo. Wystarczy, że zobaczysz chłopaka, który ma ładny uśmiech. Jego charakter jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu, że możecie się zaprzyjaźnić. Tylko kilka spojrzeń, gestów, słów i zaczynasz patrzeć na Niego zupełnie inaczej. Na Jego widok przechodzą Cię dreszcze, zapamiętujesz każde słowo. Wszystko, co powie ma większą wartość od innych. To Jego głos chcesz usłyszeć, to Jego zapach sprawia, że tracisz kontrolę. Z nikim innym nie chcesz spędzać wieczorów. Nie ma godziny, w której byś o Nim nie myślała.Bartman powoli budzi sie
-długo już tak nie śpisz?-zapytał przywracając mnie na ziemię.
-chwilkę, ale nie chciałam Cie budzić-wstaje i zakładam jakąś bluzę,która lezy na fotelu przy łóżku- idę się umyć

Po długim prysznicu wychodze i do moich nozdrzy dociera zapach naleśników.Idę do kuchni
-no wkońcu, siadaj zrobiłem specjalnie dla Ciebie, bo wiem że jejecznicy nie lubisz-o kurcze pamietał,trochę sie zdziwiłam ale posłusznie siadłam i zjadłam dwa z moim ulubiony dżemem truskawkowym.
Po śniadaniu poszłam się przebrac do pracy gdy juz kończyłam zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworzysz?- zawołałam, a po chwili słyszałam, dzwiek otwieranych drzwi.
-Przepraszam chyba pomyłka-przecież to Grzesiek, szybko pobiegłam do przedpokoju
-Cześć, nie pomyliłeś się, wejdź-pociągnełam go do mieszkania- co Cie sprowadza?
-Yyy...-chyba go zamurowało bo nie może wydusić słowa tylko patrzy na Bartmana jak by ducha zobaczył, no tak zapomniałam im powiedzieć że wielki Zbyszek Bartman będzie u mnie mieszkał
-Grzesiek ziemia do Ciebie to jest...
-tak wiem kto to jest-trochę ciszej tylko do mnie- ale co on tu robi?
-mieszka-powiedziałam zadowolona- przez jakos czas oczywiście
-Zbyszek Bartma miło mi poznac-podał rękę Grześkowi
-Grzegorz Barczuk miło mi Pana poznac
-po prostu Zbyszek, zostawie Was samych-i poszedł do swojego pokoju

Bartman poszedł a ja zaprosiłam Grzeska do kuchni
-napijesz się czegos?
-nie chwaliłaś się że znasz Bartmana
-a czym tu się chwalić?
-no chyba żartuj
-nie przesadzaj,stało się coś?
-nie ,przeszedłem powiedziec że mecz w sobote został przesuniety na 12 mozesz być?
-tak, bedę
Do kuchni wchodzi Zbyszek
-ja ide na trening i przypomniałem sobie że mam na jutro dwa bilety-podaje jeden mi jeden Grześkowi-przyjdziecie?
-Yyy dzięki ja na pewno bedę-odpowiedział Grzesiek
-no coż to ja też będę

I tak wylądowałam na meczu Resovii.Siedzieliśmy już z Grześkiem na swoich miejscach a chopaki rozgrzewali się.Patrzyłam na Bartmana, wyglądał bardzo seksownie w tym swoim dresie.Jego spojrzenie od czasu do czasu spotykało się z moima wtedy na jego twarzy pojawiał się ten piękny uśmiech.Patrzenie na niego jest tak wciagające jak hazard i nawet  sama nie wiem kiedy popłynęłam.Mecz już się zaczął i Zbyszek wyszedł w pierwszym składzie, widziałam w jego oczach tą radość jak u małego dziecka, które dostało nową zabawke.Cieszyłam się razem z nim bo wiem ile to dla niego znaczy i wtedy pierwszy raz poczułam że chciałabym żeby tak było zawsze.
Przez moje przemyślenia przegapiłam cały mecz.Wygraliśmy z Kielcami 3:0 i zauważyłam jak Zbyszek po wywiadzie idzie w naszym kierunku.
-jakie macie plany na wieczór-zapytał nas
popatrzyła na Grześka i odpowiedziałam za nas-chyba żadnych
-idziemy z chłopakami do klubu świętować i zapraszam Was
-bardzo chętnie ale ja muszę się wyspać, jutro mecz-odpowiedział Grzesiek
-ja chyba też powinnam
-nie przyjmuję odmowy-zaprotestował Zbyszek
-ok chyba nie mamy wyjscia, ale muszę się przebrać
-dobra to za 15 minut pod wyjściem z hali

Gdy wrócilismy do domu przy drzwiach leżała paczka zaadresowana do mnie.Po charakterze pisma wiedziałam od kogo.Oczywiście nie obyło się bez wścibskich pytac i docinek ze strony Bartmana ale jakos nic sobie z tego nie robiłam.Wziełam pudełko i zamknęłam się w swoim pokoju.Najpierw bałam się otworzyć bo może to bomba? nie chciałam go wysłuchać to wysadzi mnie w powietrze.Stop! Magda! zdecydowanie za dużo filmów sie naoglądałam. Zaczełam odpakowywać, moim oczom ukazało się nastepne pudełko  z nazwą jubilera.W co on gra? Otworzyłam i w środku była bransoletka z listem.Przez chwile zastanawiałam się czy nie wyrzucić go przed przeczytaniem, ale nie wytrzymałam i zaczełam czytać.


Jeśli zaczełaś czytać ten list to mam juz na koncie pierwszy sukces.Jesli doczytasz do końca to drugi.Ja wiem że Cię zraniłem i bardzo tego żałuję.Mógłbym wymienić listę Twoich zalet i sukcesów a moich głupot i błędów, ale ani na jedno ani na drugie nie starczyłoby miejsca w tym pudełku.Dlatego chciałbym Cię prosić żebysmy nie wracali do tego co było.Co powiesz na nowy poczatek?Jeśli się zgodzisz to przyjmij tą bransoletkę na znak naszego przymierza.
                                                                                                     Kocham Cię
                                                                                                        Mateusz


Siedziałam tak jeszcze dobre kilka miunt i pewnie dalej bym tak tkwiła w miejscu gdyby nie dobijanie się do mojego pokoju Zbyszka
-wejdz
-gotowa?
-jeszcze nie, ale zaraz będę, daj mi chwilkę
Odłozyłam pudełko z listem i przebierając się zaczęłam myśleć co mam zrobić.A na odpowiedź wpadłam chwilę później.


--------------------
witam:) przepraszam że dopiero teraz nie zdążyłam wcześniej przepisać;) chyba nie będziecie zdziwione że Magda zgodzila się na układ z Bartmanem:) ale mogę zapewnić że jeszcze dużo sie wydarzy w tym opowiadaniu:) więc jeszcze trochę Was pognębię swoją obecnością;) a tak na koniec to nienawidzę walentynek! blee ale dla tych którzy obchodzą zyczę udanego dnia:) Trzymajcie się;) Ciao:)