środa, 5 grudnia 2012

Rozdział drugi

Piatek nastał bardzo szybko.Wyszłam z gabinetu po czasie, zmęczona jak cyrkowy piesek.Moja praca nie była cięzka, ale wymagała stałej koncentracji i dużej siły.Słońce już zaszło, letnie popołudnie i spacer na lody diabli wzieli. Byłam umówiona z Kaska na zakupy. Nieszczęsne zakupy.ehh... Spojrzalam na zegarek i było chwilę po 15.Schodziłam ze schodów zmeczona ale mimo wszystko szczęsliwa. Zadowolona, że spóźnię się minimalnie albo nawet prawie wcale, jeśli szybko dojadę. Szybko wsiadłam do swojego auta, zapaliłam światła, wrzuciłam wsteczny i wrrruumm! Potem w lewo, zawrotka i wyjazd z parkingu- tak to zwykle się odbywało.  Nagle poczułam szarpnięcie i usłyszałam darcie blachy. W chuj by to! - wsciekłam się. Właśnie teraz,gdy zaraz miałam się spóźnić na zakupy z Kaśką?
Tamten kierowca wyjażdżał z szeregu zaparkowanych aut, które mijałam. A tył mojego kochanego audi urwał mu całą dupę.
A co jeśli kogoś zabiłam?-przyszło mi nagle do głowy. Matko Święta! Zgasiłam silnik i wybiegłam przerażona, myśląc o możliwych konsekwencjach. Już widziłam zmiażdżone foteliki dziecięce z tyłu, pokiereszowane misie, ofiary w ludziach, siebie w więzieniu... Jezu jak ja mogłam nie spojrzeć w lusterko!Zabrakło mi powietrza ze strachu. Euforia, która jeszcze przed chwilą niosła mnie na parkingu, wyparowała. Patrzyłam na zmasakrowany tył cudzego auta i nie wiedziałam co zrobić. Czułam że zaraz się rozpłaczę. Gdzie jest kierowca? Boże może jego też rozjechałam? Nachyliłam się, żeby zobaczyć wnętrze samochodu. Z tyłu nie było rzędu rozmaślonych fotelików dziecięcych tylko jedna torba, która wskutek wstrząsu zsuneła się z siedzenia.Za to z przodu otworzyły się drzwi i wysiadł postawny brunet.Popatrzył na mnie uważnie.
-W porządku nic się nie stało-powiedział niskim, uspokajającym głosem.
Normalny, dorosły człowiek.Ze mna było gorzej. Miałam dość. Wyczerpujący dzien w pracy,zmeczenie.W dodatku nie zdążę do Kaśki- znowu ją zawiodę! rozżaliłam się i rozbeczałam jak dziecko.Coś we mnie pękło, ten wypadek przekroczył limit mojej wytrzyałości. Nie byłam w stanie uspokoić oddechu, łzy zatkały mi nos.Było mi wszystko jedno co pomysli sobie o mnie ten mężczyzna lub inni przypadkowi przechodnie.
Właściwie to musieli mieć niezly ubaw.Z dwóch rozbitych aut wysiada laska i zaczyna płakać, a po chwili rzucają się sobie w ramiona z tym poszkodowanym męzczyzną i obsciskują.Tak to musiało wyglądac bo ten męzczyzna jak zobaczył że się nie moge uspokoić i płaczę, zrobił coś czego się kompletnie nie spodziewałam.Podszedł do mnie wziął mnie za rękę.Zaczął głaskać,powtarzając,że wszystko jest w porządku i żebym się aż tak nie przejmowała, zwykła rzecz.A gdy to nie pomagało, chwycił mnie za ramiona i mocno przytulił.Byłam tak zdziwiona tym, co się dzieje i tak pouszona całą sytyacją, że bez specjalnego namysłu wtuliłam się ufnie w jego klatke piersiową. Wygrzebałam chusteczkę. Wysmarkałam nos, uspokoiłam się. Zamiast rozpaczy pojawiła się ulga. Nie zabiłam żadnych misiów, nie rozjechałam kierowcy. Tylko trochę pogiętej blachy do wyklepania. Mężczyzna nadal głaskał mnie po głowie opiekuńczo.Kurde ale zrobiłam z siebie idiotkę, nie ma co!-pomyslałam w końcu, z pewnym opóźnieniem.Schowałam chusteczkę, odsunełam się i spojrzałam w jego oczy. Był wyższy ode mnie i uśmiechnał się.Z czego tu się cieszyć? Musiałam zabawnie wyglądać z zapuchnietym nosem i czerwonymi oczami.Dla dodania sobie animuszu poprawiłam torebkę, wzruszyłam ramionami i spytałam:
-To co?Spiszemy oświadczenie? Tylko szybko, bo jestem spóźniona.

2 komentarze:

  1. Wpadłam tutaj dość przypadkowo, spodobalo mi się i chyba zostanę tu na dlużej. O ile mogę??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że możesz:) mam nadzieję że dalsze rozdziały Cie nie rozczarują i tez Ci się spodobają;)

      Usuń